Kości groźności i kościuchy zgryzuchy

Pies zachorował, chociaż słuszniej powiedzieć, że my go zachorowaliśmy. Daliśmy mu kość wędzoną wołową, przysmak, który polecali nam znajomi. Przeczytaliśmy też opisy, że duże kości są ok, można dać. Wiedzieliśmy, że nie wolno dawać psom kości gotowanych, kości kurczaka, bo łamią się na ostre kawałki i mogą poranić układ trawienny. Skusiliśmy się jednak na kości ze sklepu, uznaliśmy je za bezpieczne. Może zbyt naiwnie, może nie doceniliśmy żarłoczności Hakera, który jedzenie słabo żuje, tylko łyka i pewnie łykał też kawały kości. Nie był to też pierwszy raz – jadł już je wcześniej i było w porządku.

Tym razem jednak przygoda z kością skończyła się wymiotami, biegunką i strasznym osłabieniem Hakera. Byliśmy przerażeni, że kawałek kości poharatał mu układ pokarmowy, albo tkwi mu gdzieś w przełyku, żołądku, jelitach. Oczywiście pojechaliśmy do weterynarza, gdzie Haker został prześwietlony, dostał kroplówkę z elektrolitami i aminokwasami, leki przeciwbólowe oraz antybiotyk. Został też na obserwacji. Po akcji odpoczywał w domu z wenflonem w łapce owiniętym różowym bandażem w brązowe serduszka.

Dostał też specjalną karmę – mięsną papkę, którą mieliśmy karmić go po łyżce co 2 godziny i poić po odrobinie wody. Przeżyliśmy rozstanie i nerwy w oczekiwaniu na diagnozę.

Kolejnego dnia pies już odzyskał wigor, do lecznicy pobiegł truchcikiem, zupełnie nie zrobiło na nim wrażenia, że tam został bez nas. Przywitał się z panią weterynarz i generalnie wpadł w swoją fazę „kocham wszystkich ludzi”. Dostał jeszcze tabletki przeciw biegunce – łyknął podaną na ręce – i probiotyk.

Kości więcej nie damy, chyba więcej strachu niż wartości odżywczych dla psa. A jako zajmowacz czasu pozostaniemy przy kongu i zabawkach. Całe szczęście, że na samym strachu się skończyło. I jeszcze trochę na poczuciu winy, że może trzeba było po prosty żadnych kości nie dawać. Nauczka dla nas, szkoda że oberwało się nią psu. Teraz musimy popracować nad odzyskiwaniem wagi, bo Hakerek bardzo wychudzony. A jeść musi nadal mniejsze porcje, częściej i powoli, żeby nie podrażniać żołądka niepotrzebnie.