Emocje

Dzisiejszy wpis sponsoruje stres.

Moja praca z Hakerem ma swoje wzloty i upadki. Ostatnio mieliśmy sporo rewelacyjnych treningów, a Haker ewidentnie zrozumiał już bardzo dobrze wszystkie polecenia potrzebne do zdania egzaminu instruktorskiego. Ponieważ Ewelina prowadziła kolejny kurs trenerski postanowiłam pojechać, spróbować naszych sił w egzaminie instruktorskim i zacząć też praktyki.

Pakując się z kręcącym się obok psem - rzuciłam do Hakera: "jedziemy pracować, młody", jednak sama sobie odpowiedziałam, że pracować to ja jadę, a on jedzie się świetnie bawić. I właściwie tak było, bo moje futro zaczyna ze szczęścia piszczeć, gdy wjeżdżam na parking w Borku, gdzie odbywają się zajęcia.

Niestety ja z tyłu głowy miałam EGZAMIN i nasze treningi wyglądały strasznie słabo. Niby wiem o tym, że stres psuje trening, ale teraz całkiem świadomie to obserwowałam. Widziałam Hakera na trenerskim egzaminie, gdy zaczął mnie kokietować, skakać, kombinować. Widziałam nasze treningi kiedy byłam zła, zmęczona, nie miałam energii. Każdy jeden był do niczego, co mnie dodatkowo wkurzało i sprawiało, że Haker w ogóle mnie olewał. Miałam okazję widzieć to na próbie egzaminy Radka i Setha i widzieć Setha, który prezentował cały szereg uspokajaczy, a na koniec uznał, że ogólnie ma w nosie współpracę z takim przewodnikiem i przeszedł do tarzania w trawie.

Teraz, prowadząc i obserwując treningi miałam to samo. Świetna grupa, trzy rewelacyjnie pracujące dziewczyny i trzy świetnie pracujące psy. Jak były luźne ćwiczenia, zabawy, ćwiczenia, które wychodziły to było ekstra. Psy wpatrzone, czekające na kolejne komendy, wachlujące ogonami, śmigające po placu. Endorfiny aż latały w powietrzu. Niestety tak samo było widać spadki formy, stres i próbny egzamin. Było nerwowo, psy wyłamywały się, zawalały najprostsze ćwiczenia, wyłączały się z kontaktu. Sama jakoś czułam się przygnieciona atmosferą, mimo, że słoneczko pięknie świeciło i na pogodę nie można było nastroju zwalić.

Psy są niesamowitymi odbiornikami naszych emocji. Niby jasne i oczywiste, ale czasem zapominamy jak bardzo ma to przełożenie na codzienność. Ja na treningu wkurzyłam się na tyle, że postanowiłam zrobić coś totalnie niezwiązanego z egzaminem i wzięłam sobie kij, żeby pobawić się w kształtowanie z klikerem. Pies oczywiście od razu złapał bady w zęby, ale jak usłyszał klik, to zaczęło się słuchanie i kombinowanie. Chciałam ukształtować stanięcie przednimi łapami na tym kiju i zrobiliśmy to całkiem szybko. Od razu sprawiło mi to mega satysfakcję, a Haker zaczął się na mnie gapić w oczekiwaniu na kolejne zabawy. Zrobiliśmy więc kilka ćwiczeń, też egzaminacyjnych i było ok.

Kształtowanie wchodzenia tylnymi łapami na miskę

Do egzaminu nie podeszliśmy po raz kolejny. Kiedy chciałam sprawdzić co nam wychodzi, poprosiłam o zmierzenie czasu kontaktu wzrokowego. Haker z moimi emocjami wytrzymał trochę ponad 2 sekundy. Wynik po prostu zabójczy, zwłaszcza, że na egzaminie losujemy cas od 15-30 sekund.

Ewidentnie nauczka dla mnie. Muszę solidnie z własną głową popracować. Muszę też w końcu przestać patrzeć na ćwiczenia egzaminacyjne jak na jakiegoś potwora. Haker je lubi, kojarzy już każde i wie, co ma zrobić, ja je ogarniam, wiem jak uczyć i jedyne co nam przeszkadza to moje emocje. No i czasem rozproszenia typu konie. Mam też niestety tak, że czasem zaczynamy pracę z Hakerem i trochę nie wychodzi, ale Haker się wkręca i ja mam wtedy od razu lepszy humor i idzie nam coraz lepiej. Niestety czasem mam też tak, że jak futro robi coś nie tak, np. zawala najprostszą komendę, to dopada mnie okropnie irytacja i sama nie mam ochoty z nim pracować. Nauczyłam się już, że wtedy przerywam trening. Nic z niego i tak nie będzie.

A egzamin trenerski zdali wszyscy. Wielkie gratulacje, dziewczyny. Świetna praca i obserwując was sama się wiele nauczyłam i przypomniałam.

W szale przygotowań zapomniałam nieco znów o socjalu Hakera. Niby były góry i super chodził po mieście, ale okazuje się, że spokojny spacer z psami to nadal sfera marzeń. Haker świruje na smyczy, piszczy i kompletnie wyłącza mu się słuch na jakiekolwiek komendy. Całkowicie tracimy kontakt ze sobą. Przyznaję, złości mnie to, więc nie ułatwiam psu nawiązania kontaktu ze mną, a raczej wzmacniam to, żeby zwiał sobie pobawić się z psami. Muszę to też ogarnąć, zwłaszcza, że czekają nas kolejne wakacje z psem.

Posypałam głowę popiołem, z patrzeniem wróciłam do klikera i dodatkowych ćwiczeń, żeby wydłużać kontakt wzrokowy, dorzuciłam w podążaniu za mną komendę – hop, więc teraz Haker ma chodzenie z siadaniem, leżeniem i skakaniem, więc zdecydowanie słucha, co ma zrobić. Był też socjalizujący spacer po wsi.

Mam jeszcze jedno, bardzo trudne dla nas zadanie. Całkowicie odłożyć smaczki. Widzę, że to drugi, obok emocji, nasz problem. Haker nadal „siedzi w saszetce” zamiast w kontakcie ze mną. Żadna słowna nagroda, żaden szarpak nie podbijają go tak, jak chrupeczka. A egzamin jednak ma być cały bez chrupeczek, więc musimy to wypracować.

Chrupki, chrupeczki!

Jestem ciekawa waszych doświadczeń ze stresem i psem. Też macie wrażenie, że pies jak po wifi odbiera nasze emocje i adekwatnie do nich się zachowuje?

PS. Fajną mam koszulkę? To koszulka cegiełka na pomoc psiakom północy. Prawdopodobnie będą kolejne edycje w grupie Kocham Husky i Malamuty na FB. Wpadajcie tam! Można pomóc psiakom i mieć koszulkę ze swoim imieniem.