Do roboty, psie!
Pielęgnujemy w sobie romantyczny obraz naszych odległych przodków. Dawno, dawno temu, zanim jeszcze wynaleziono rolnictwo, żyliśmy w niewielkich społecznościach, przemierzając lasy i stepy, zbierając dary przyrody i polując na dzikie zwierzęta. Nasze wierne psy były nam przyjaciółmi, towarzyszami, pomagały nam wytropić jelenia, ostrzegały przed niebezpieczeństwem, ciągnęły sanie z dobytkiem, zabawiały nasze dzieci... Sielanka.
Przeczytaliśmy ostatnio książkę Ilony Wiśniewskiej pt. „Lud”. Autorka opowiada w niej o ludziach zamieszkujących niewielką osadę na wyspie u brzegów Grenlandii. Nie jest to książka o psach, ale Uummannaq to jedno z niewielu miejsc, gdzie psy hoduje się tylko do pracy. W miejscu, gdzie przyroda jest bardzo surowa, a jedzenia, nawet w naszych czasach, ledwo starcza dla ludzi, nie ma sentymentów. Posłuchajcie, jak psy żyją w tym miejscu.
Psie zaprzęgi to tradycyjny sposób przemieszczania się w terenie, bo zwierzęta ostrzegają przed niedźwiedziami polarnymi, są wytrzymałe na zimno i głód, ra w razie potrzeby same zastąpią pożywienie (...) Zabija się agresywne szczeniaki, ponieważ będą źle szły w zaprzęgu, a zaprzęg to drużyna i nikt (...) nie może mieć w niej obaw przed pozostałymi. (...) Hierarchię między człowiekiem a psem ustala się siłą. (...) Na lodzie nie stawia się bud, żeby psy obrosły dobrej jakości futrem i przetrwały zimę. [„Lud”, str. 36]
Teraz psy nie wyją już z głodu – wyjaśnia Henrik. – Wtedy były ciągle głodne i zjadały się nawzajem. Kiedy miałeś szczeniaka, musiałeś go chować w zagrodzie, bo jeśli zapomniałeś zamknąć furtkę, zaraz wpadały dorosłe i go zabijały. [„Lud”, str. 36]
Zaprzęg kształtem przypomina wachlarz. Na lodzie to najbezpieczniejszy układ biegnących. Gdyby któryś pies wpadł w szczelinę, pozostałe go wyciągną siłą rozpędu. (...) Psy kręcą się niespokojnie, rzucają i gryzą, więc właściciele przywołują je do porządku kijami albo koniakami. (...) Każdy z uczestników na mecie dostaje grenlandzką flagę, a jego psy świeże mięso wieloryba prosto z wiadra albo suchą karmę. Zwierzęta łapczywie łykają jedzenie, żeby inne im nie zabrały, szarpią się, umazane krwią, robią kupę, żrą się i piszczą od wymierzanych im razów. [„Lud”, str. 72]
Ona jest złą matką. – Szarpie sukę za łańcuch. – Ciągle ucieka, w ogóle nie chce ich karmić. (...) Sprawdza po kolei sześć piesków wyjętych zza naszych pazuch. – Znowu za dużo suk. Kiedyś od razu po urodzeniu je zabijali, żeby niepotrzebnie nie mnożyć. [„Lud”, str. 124]
Spory to kontrast, przyznacie, z obrazkiem naszym miłych piesków, nawet tych z tzw. ras pierwotnych, karmionych doskonale zbilansowaną karmą z reniferów i łososi, wylegujących się w naszych łóżkach, biegających po lesie, spacerujących po łące, wyczesywanych patentowanymi groomerami.
Polecam „Lud”. Dzięki Ilonie Wiśniewskiej możecie spotkać się z ludźmi, którzy miejsce, które wielu z nas wydałoby się jednym z najbardziej niegościnnym i nienadającym się do życia zakątkiem świata, ukochali do tego stopnia, że nie wyobrażają sobie życia gdziekolwiek indziej. A przy okazji możemy wyobrazić sobie, jak ludzie współżyli z psami, zanim cywilizacja dała im ocieplane budy, wyściełane flanelką obroże i psią behawiorystykę.