Gdzieś mniej więcej w kwietniu zaczęło mnie ciągnąć nad morze. Kombinowaliśmy, zastanawialiśmy, gadaliśmy z naszymi rodzicami i koniec końców wybraliśmy się nad Bałtyk na przełomie maja i czerwca. Zestaw czterech dorosłych, dwójka dzieci i pies. Dzieci i dziadkowie rok temu odwiedzili hotel Havet, który ogromnie im się spodobał i bardzo nas na niego namawiali. Wahaliśmy się, bo niby hotel przyjazny zwierzętom, ale to duży kompleks budynków – ludzie, hałas, a pies z każdym się chce witać, więc może lepiej szukać jakiś domków, bo oszalejemy i my i pies. W końcu ulegliśmy i 27 maja wyruszyliśmy. Drogę nad morze podzieliliśmy na dwa dni, z noclegiem u babci i dziadka. Jakimś cudem udało nam się spakować. Dla psa zabraliśmy:

  • worek 3kg karmy (+ resztka karmy w poprzednim worku)
  • miski na karmę, wodę i składaną miskę turystyczną
  • mnóstwo smaczków
  • klatkę i posłanie
  • dwie ulubione zabawki – gumową kość, szarpak
  • smycz
  • uprząż i smycz do biegania
  • linkę treningową
  • szelki spacerowe
  • obrożę z adresem i zawieszką z numerem szczepienia przeciw wściekliźnie
  • książeczkę zdrowia
  • butelkę 100ml oleju z olejkiem geraniowym i lawendowym – nasz niezawodny "Kleszczozaur"
  • tetrę do wycierania mokrego psa, brudnych łap
  • szczotkę
  • kleszczołapki
  • szelki-pas do samochodu – Tomek zamocował do niego linkę w bagażniku.

Zestaw niemal jak dla niemowlaka ale wszystko się przydało.
Pies już miał okazję odbyć podróże bliższe oraz dalsze i generalnie nie ma z nim żadnego problemu. Po raz pierwszy jednak było naprawdę ciepło, więc mieliśmy przystanki na nawadnianie psa.

Od dłuższego czasu pracujemy z Hakerem nad ignorowaniem ludzi. Efekty było już widać na postojach. Jeszcze czasem ciągnęło go do innych, zwłaszcza do dzieci, ale coraz częściej zostawał przy nodze. U dziadków Haker tradycyjnie zignorował kota i nawet nie usiłował ukraść jedzenia. A kolejnego dnia grzecznie znów wsiadł do auta na drugą część trasy.

Początek był trudny – nowe miejsce, ludzie wokół, głód, potrzeba toalety. Powolutku jednak daliśmy radę. Haker wyraźnie ucieszył się, gdy rozstawiliśmy klatkę. I tu w sumie ważna informacja – nie mieliśmy klatki jakoś bardzo przetrenowanej. Zdecydowałam się na nią późno, jeszcze musiałam wymienić rozmiar (źle wymierzyliśmy bagażnik i wzięliśmy za dużą). Tak naprawdę Haker zapoznawał się z klatką około tygodnia. I tutaj znów ogromny sukces wychowawczy odniosły dzieci, bo jak tylko przyszła klatka, to brały smaczki i zachęcały Hakera do wchodzenia. Wchodziły też do środka z nim. Klatkę postawiliśmy w domu na miejscu legowiska (pogryzionego przez psa w drobny mak), więc też dzięki temu załapał, że to jego nowe miejsce.
Na wakacjach klatki używaliśmy podczas wyjść na śniadania i obiadokolacje. Na wycieczki chodziliśmy razem. Pierwsze zostanie było oprotestowane delikatnym popiskiwaniem, ale Haker szybko sam zaczął do klatki wchodzić, ignorował też sprzątanie pokoju. Klatka była zdecydowanie wakacyjnym „must have”, już wiem, że będzie naszym stałym towarzyszem.

Wyjazd był dla nas niesamowicie dobrym doświadczeniem, przemyśleniami będę się tematycznie dzielić w dalszych wpisach. Jednak naszym słowem kluczem wyjazdu było: gwiazdor. Haker gwiazdorzenie zaczął już na postoju, gdzie odbywał się pokaz samochodów sportowych – jeden z fotografów zdecydował się zignorować Lamborgini, Ferrari i inne cuda na kółkach i podejść spytać o pozwolenie obfotografowania czterech łap i ich właściciela. Haker ślicznie pozował. Obfotografowali go także pracownicy recepcji, zachwycali się w windzie spotykani goście, wycieczki szkolne, spotykani przechodnie. Oczywiście jako właściciele puchliśmy z dumy, zwłaszcza, że Haker te zachwyty znosił godnie, bez szaleńczych skoków. Owszem, były momenty, że wyrywał się, liznął kogoś, ale do niedawna był to pies: „ja chcę skakać, ja kocham ludzi, będę ich lizać”. Nauka jednak odniosła skutek. Dumni jesteśmy, że nasz psiak w wieku 8 miesięcy jest całkiem spokojnym i zsocjalizowanym zwierzakiem. Inną historią są inne psy. Uświadomiłam sobie jak bardzo brak nam spacerowego psiego towarzystwa. Haker kocha inne psy, wyrywa się do nich, szaleje. Owszem, umie czasem zignorować i iść przy nodze, ale widać jak niesamowicie jest to dla niego trudne.

Gwiazdorzył zresztą też z dziadkami dzieci naszych i zyskał przydomek „ulubionego wnuka”. Dziadkowie znacznie chętniej brali go na spacery po lesie niż wyprawiali się z dziećmi na basen. Dowiedzieliśmy się też, że możemy psa zostawić, jakbyśmy chcieli gdzieś bez niego się wybrać. Haker na początku niezbyt grzecznie z nimi chodził, ale smaczki i znane komendy zrobiły swoje. Znacznie szybciej był też posłuszny babci, z dziadkiem próbował sił.