Moja rodzina zabrała mnie na wakacje na wieś. Mówili, że będzie dużo przestrzeni, spacerów, inne psy, ludzie. No to pojechaliśmy. Najpierw zmniejszyli mi bagażnik. Jakby nie wiedzieli, że jestem duży. Zazwyczaj mam bagażnik dla siebie, gdzie jestem przypięty pasami, bo nie wolno mi spacerować, a tym razem okazało się, że w bagażniku podróżuje jeszcze walizka. Na jej szczęście też była przypięta i nie rozpychała się za bardzo. Zaproponowałem nawet, że pojadę z tyłu z dziećmi, ale rodzice nie chcieli o tym słyszeć. Strzeliłem więc focha i nie chciałem za bardzo wskoczyć. No ale przecież nie mogę ich samych puścić na wakacje. Nie było mi zbyt wygodnie, ale na szczęście były postoje. Znów jednak moje pieskie życie - oni coś tam jedli, a mi dali tylko wodę.

W końcu dojechaliśmy i faktycznie był tam pies. Rany, ale było super! Zaczęliśmy biegać razem, zapomniałem nawet o tym, że jestem głodny, bo taka była zabawa. Na szczęście moi rodzice zabrali mi moją karmę i sobie podjadłem. Na noc rozdzielili mnie i kolegę. Mówili coś, że nie damy im spać. Po co spać, jak są znajomi? No dobrze... oczka się kleją i pospałem. Rano mój tata wymyślił nam jakieś bieganie. Nawet fajnie było, bo biegałem bez smyczy, co bardzo lubię. A potem znów szaleństwa z kolegą i jeszcze takimi innymi futrami, co trochę prychały. Nie chciały zresztą biegać z nami, tylko się przyglądały i dawały wylizywać. Moi rodzice mówili, że to koty. Fajne te koty, tylko mało ruchliwe. I biegają po drzewach – jak mamy się więc bawić. Zmęczyłem się też trochę i leżeliśmy sobie z kolegą i ziajaliśmy. Fajnie było. Na noc znów nas rozdzielili, ale nie protestowałem. Faktycznie chciało mi się spać. Ci moi ludzie to jednak mądrzy są.

Potem znów pojechaliśmy ale już blisko. Moi ludzie i ich jacyś znajomi zachwycali się domem. Dla mnie dom jak dom, ale obok wielka łąka. I mogłem podobno biegać, bo ogrodzenie. No to biegałem sobie i było super. (Ja może nadużywam słowa super, ale wiecie – psy mają nieco uboższe słownictwo, staram się jednak, jak tylko potrafię.) Biegałem tak sobie i wiecie co znalazłem? Wyjście. Na działce był staw, za nim krzaki i nie było tam płotu. Poszedłem więc porozglądać się po okolicy. Ale była zabawa. Tylko za chwilę usłyszałem mamę jak mnie woła. Czyżbym słyszał panikę w jej głosie? Pobiegłem zaraz, ale wiecie, chwilę mi to zajęło. No i skończyło się rumakowanie i wolne bieganie. Zapięli mnie na linkę. No i do kitu to było. Miałem być sobie wiejskim psem, polować na kury, biegać, a tu co, na łańcuch trafiłem normalnie. I to jeszcze tak mnie zapięli, że nie mogłem nic ze stołu ukraść, jak oni się obżerali. Co mi po 5 metrach linki? Na szczęście dużo mnie odpinali i razem biegaliśmy. Było tam też dużo dzieci, dawały mi ogryzki z jabłek i biegali za moją mamą, żeby dała dla mnie jakiś smakołyk, albo żeby wzięła mnie na spacer, bo oni też by poszli. Było super. Kocham, kocham dzieci. Najbardziej takie małe, co mają buzie na wysokości mojego nosa – bez wysiłku je mogę wylizać. A one się śmieją i piszczą. Dobrze, że mieszkam z dziećmi.

Nie myślcie sobie jednak, że dałem się przekupić. W końcu nie jestem żadnym burkiem, żeby mnie przywiązywać. W moich żyłach płynie krew zdobywców północy. Jestem malamutem, do licha. Może młodym, ale z charakterem. Powolutku więc sobie nadgryzałem linkę. Dla pewności w kilku miejscach. I w końcu ją pęknąłem. Ha ha! Nie będą mnie więzić. Ale w sumie jestem miłym psem, więc jak już się uwolniłem to nie uciekłem nigdzie, tylko pobiegałem z dziećmi i kontrolnie zerknąłem, czy nie ma czegoś pysznego na stole. Zdradzieckie dzieciaki zawołały jednak tatę i skończyło się. Powiązali jakoś linkę. Na szczęście już wracaliśmy do domu. W samochodzie spałem. Rany, jak mnie te wakacje wymęczyły. Normalnie moja rodzina pracuje, dzieci posyła do przedszkola, a ja sobie wypoczywam. A tu od 7 wstawali i przecież nie mogłem spać. Musiałem pilnować wszystkich. Jak te ich szczeniaki szły spać, to też bym padł, ale duzi siedzieli jeszcze i gadali. I jedli. Musiałem więc być czujny. Chociaż w sumie czasem zasypiałem. Fajne te wakacje, ale w domu w końcu odpocząłem. Tęsknię tylko za kumplem. Nie rozumiem czemu ta moja rodzina nie ma więcej zwierząt.