Uwaga, tekst zawiera lokowanie sarkazmu i ironii.
Jesteśmy okropnymi psimi rodzicami. No po prostu żal i rozpacz. Bijemy się w piersi i przyznajemy, że:
- Nasz pies nie jest wpuszczany do łóżka. No jak można, odmawiamy mu miłości, przytulania, traktujemy jak psa jakiegoś. O zaraz. On jest psem.
- Jako mały szczeniak nie przeszedł z nami złotej dwunastki Margaret Hughes. Nie miał 12 różnych zabawek, nadal nie ma. Nie spotkał 12 ludzi, 12 psów, nie przespacerował się po 12 nawierzchniach. Nie jestem też pewna czy poznał dźwięki i szybko poruszające się obiekty. Możliwe, ale nie było to świadome, więc oblaliśmy test na idealnego psiego rodzica.
- Wychowywaliśmy psa od pierwszego dnia. Nie rozpieszczaliśmy, a szczeniaczki są słodziuteńkie i tylko do łóżeczka i miziania. Biedny nasz pies. Depresja murowana.
- Spacerowaliśmy i, o zgrozo, biegaliśmy przed ukończeniem przez psa dwóch lat życia, ba, przed ukończeniem roku. Wiecie, ja rozumiem, że stawy, ale biec za psem, który biegnie swoim tempem, to jednak chyba nie jest coś szkodliwego? Albo iść w góry na trasę dostosowaną też do dzieci, czyli jakieś 10 km na cały dzień.
- Rzadko mówimy o sobie psia mama i psi tata. Raczej „pańcia” i „pańcio”, a dzieci to zbiorczo „szczeniaki”. Przecież popieramy poddaństwo, może nawet niewolnictwo! Jaki właściciel psa? Nie można tak mówić. Ewentualnie przewodnik, ale to tak ostatecznie.
- Nie wydaliśmy dzieci, bo mamy psa :P
- Pies chodzi bez kolczatki. No przecież musimy mu założyć kolczatkę, bo go nie utrzymamy tłumaczą nam obcy ludzie na ulicy, gdy pies tymczasem obok na luźnej smyczy sobie coś wącha. Kolczatka ma być i basta!
- Kiedy idziemy bez kagańca – wielki pies morderca nadciąga i chce wszystkich pożreć, w szczególności dzieci.
- Kiedy idziemy w kagańcu – nie pracujemy z psem, idziemy na łatwiznę, psa trzeba uczyć, kto to widział kaganiec. Tyrani!
- Nosimy obrożę. A trzeba szelki.
- Nosimy szelki. A trzeba obrożę, a najlepiej kolczatkę.
- Nie karmimy BARF. Pójdziemy do jedzeniowego piekła, gdzie sami będziemy spożywać to najgorsze z możliwych rozwiązań zwane suchą karmą.
- Nie dajemy kosteczek. Pieski przecież muszą kości.
- Nie dajemy mięska z rosołku. Przecież nie zaszkodzi.
- Nie dajemy resztek ze stołu. Marnotrawcy.
- Za mało spacerujemy, bo trzeba o 5 rano i o 22 trenować.
- Zgrozo, nad zgrozami – używamy klatki kennelowej. Zgrozo nad zgrozami, zostawiamy w niej psa samego! Potwory! Sami sobie do tej klatki wejdźcie. Biedny piesek.
- Spuszczamy ze smyczy, patrz punkt „Idziemy bez kagańca”.
- Nie spuszczamy ze smyczy, patrz punkt „Idziemy w kagańcu”
- Nie byliśmy w psim przedszkolu. Nie byliśmy w psiej szkole. Nie byliśmy na wybiegu dla psów. Nasz pies musi być dzikusem.
- Nie pozwalamy przekopywać ogródka – zabieramy psu wolność.
- Nie pozwalamy skakać na gości – tłamsimy jego emocje
- Wyrzucamy psa z kuchni na czas posiłków – tyranizujemy członka rodziny.
- Unikamy zabaw w domu – nie podążamy za potrzebami psa.
- Dajemy smaczki – przekupujemy.
- Nie dajemy smaczków – nie stosujemy pozytywnych wzmocnień.
Więcej grzechów nie pamiętam, ale całkiem możliwe, że jeszcze coś by się tam znalazło.
Na koniec, ponieważ najwyraźniej nie potrafimy mieszkać z psem, zdjęcie kotka. Kotki są fajne, słodkie i wszyscy lubią kotki. I wiadomo, że człowiek nie może być właścicielem kota. Co najwyżej współlokatorem. ;)
Photo by freddie marriage on Unsplash.