Happy Birthday Łajson!
Nie mam już w domu żadnego szczeniaka. Ergo przekroczył magiczną granicę roku i oficjalnie może być uznany za dorosłego psa. Chociaż patrząc na niego, uważam, że nadal ma pstro w głowie i pewnie jeszcze chwilę mu zajmie dorośnięcie emocjonalne.
Jaki był to rok? Przedziwny. Decyzja o zakupie łajki była nieziemskim spontanem. Ci, którzy mnie znali podejrzewali, że w moim życiu pojawi się raczej jakiś owczarek, może belgijski, z którym będziemy szaleć w posłuszeństwie. Z kolei osoby z kursu trenerskiego wiedziały, że zakochałam się w shikoku, więc raczej ta rasa była typowana jako mój następny pies. W zasadzie rok temu też tak uważałam. Śledziłam wszystkie shikoku, które są w Polsce, nadal to robię i z zachwytem stwierdzam, że jest ich coraz więcej i że są w świetnych hodowlach japońskich pierwotniaków. Podejrzewam, że miot shikoku w Polsce jest teraz kwestią czasu. Może więc trzeci... Chociaż nie wiem, czy nie przepadłam już w malamutach i łajkach
Dlaczego łajka, dlaczego jakucka? Przeglądałam sobie przeróżne psy w typie pierwotnym. Mam do nich słabość. Choć czasem mam ochotę się rozpłakać przy pracy z Hakerem, to jednak muszę przyznać, że ta jego niezależność, charakter, to cechy, które w nim cenię. Nauczyły mnie one sporo pokory. Zawsze powtarzam, że bez Hakera nie byłabym w tym miejscu, co jestem teraz. Ten pies to cudowny przyjaciel, taki ze swoim zdaniem i dbający o swoje granice.
Wracając jednak do młodszego dzieciaka, gdzieś rzuciło mi się w oczy zdjęcie łajek w zaprzęgu. Zaczęłam szukać, czytać, w końcu musiałam trafić na grupę łajek na FB. No i nieśmiało zapytałam jakie są te psy, tak ogólnie. Bo tak naprawdę najbardziej nurtowała mnie kwestia, czy lepiej wziąć sukę, czy jednak psa, czy ogarnę żarcio-zasobowość Hakera i w ogóle jak będzie to wszystko wyglądać. I w zasadzie pytania były zupełnie retoryczne, bo pisząc myślałam, że owszem, może i łajka, ale tak za rok. Na PW odezwała się do mnie polecana na owej grupie Monika Marcela Ząbek, hodowczyni łajek z Diamentu Jakucji, nota bene, pierwszej hodowli łajek w Polsce. Drugą osobą, która cierpliwie mi tłumaczyła co i jak, była Elwita Kaleta, hodowczyni łajek Zimowy Zmierzch. Klepałyśmy sobie wiadomości z Moniką, aż w końcu pojawiła się propozycja kontaktu telefonicznego. Telefon, to mój koszmar! Zadzwonienie do obcej osoby w jakiejś sprawie jest dla mnie szalenie trudne i potrafię rozmowę odwlekać w nieskończoność, czasem tracąc szansę na coś, na czym mi zależało.
Zadzwoniłam. Przegadałyśmy ponad godzinę. Potem pojechałam do hodowli, potem pojechałam z Hakerem do hodowli, a jeszcze chwilę potem miałam podpisaną umowę. Nie wiem do końca, czy tak bardzo ujął mnie Ergo, czy Monika. Osoba z ogromną wiedzą, oddana całym sercem łajkom, dbająca o dobre skojarzenia, przekazanie nie tylko fajnych cech wyglądu, ale też charakteru. Rodzice Erga to mieszanka flegmatyka i ekstrawertyczki. Urzekły mnie też monikowe łajki. Dokładnie takie pierwotne i takie pro-ludzkie jak trzeba. Trochę kota i trochę psa. I w tym mój dzieciak, też niby przybiega z zabawką, a za chwilę idzie spać. Jego pierwsze kontakty ze mną były dość oszczędne. Jadąc z Hakerem do hodowli spodziewałam się w sumie, że będziemy mieć jakiś armagedon, a tymczasem miś pokazał się ze swojej najlepszej strony i obiecał Ergutem zaopiekować.
No i tak Ergo zamieszkał z nami. Chłopaki od razu się polubili. Wspólne zabawy i wspólne spanie były na porządku dziennym. Niestety były też spięcia na punkcie jedzenia. Haker wpadł na chwilę w mocniejsze bronienie zasobów. Dla Erga natomiast jedzenie nie stało się nigdy taką wartością, więc miał taką postawę w stylu: „spoko, stary, jak chcesz, to sobie miej, mnie nie zależy”. Z rzadka punktem zapalnym stawała się nowa zabawka, raczej szybko dało się ich przekonać do wspólnej zabawy. Do tej pory kocham oglądać ich wspólne zabawy.
Ergo miał sporo socjalu na początku życia z nami. Przygodę zaczął od wyjazdu na kurs „Pies ratowniczy”, na który jechałam z Hakerem i młodego też zabrałam. Były psy, koty, owce, konie, było zostawanie w obcym miejscu. Ergo ogarnął wszystko. Nawet załapał się na zajęcia z podstaw szukania. Wszystko w fajnej, zabawowej atmosferze. Czasem myślę, że naprawdę oszalałam, psiak dwa tygodnie w domu, a ja go ciągnę gdzieś w świat. Ale wyszło to bardzo dobrze.
Ten pies był w hodowli fantastycznie socjalizowany. To widać! Pięknie dogaduje się z innymi psami, od razu wiedział do czego służy kennel. Ma też po prostu świetny charakter. Jest bardzo uważny w powitaniu, wyrażaniu radości – uwielbia polizać po twarzy czy przytulić się. Bardzo rzadko zdarza mu się skoczyć na człowieka. Jasne, jest też pierwotną rasą i na pewne zachowania trudno mieć wpływ. Zalicza się do nich trudne przywołanie, zwłaszcza po wpadnięciu na trop. Instynkt łowiecki mojego łajsona jest zresztą niesamowicie silny. Podobnie jak zapał do ciągnięcia. Myślę, że go wykorzystamy, na razie był czas na spokojny rozwój stawów. Niedługo będziemy się prześwietlać, a potem, jak pogoda pozwoli, będą biegi. Może na jesień uda się coś porowerkować.
Ergo i Haker są nadal świetnymi kumplami. Ergo początkowo bardzo potrzebował przytulania się do Hakera, spania z nim i tutaj też jestem pełna podziwu dla mojego białasa, bo okazał się fantastycznym starszym bratem. Owszem były spięcia o jedzenie, Hakera nosiły emocje i lubił sobie młodego skubnąć w kark. Na szczęście szybko to opanowaliśmy i chłopaki mają fajną relację. Ergo dostał ksywkę pirania, bo czasem nie daje spokoju Hakerowi i podgryza go za ogon, łapki, a Haker to ze stoickim spokojem znosi.
Nie byłam i pewnie nie jestem znawcą rasy łajka jakucka, ale na pewno jestem jej wielką miłośniczką. Śledzę teraz regularnie różne mioty i malamucie, i łajkowe i mam wrażenie, że łajka to trochę wygładzony pierwotniak. Polecam gorąco wszystkim. Zresztą sam Ergo robi wspaniałą robotę pięknie zachowując się na spacerach z psami, z ludźmi, popisując się znanymi komendami. Chętnie i szybko się uczy, fenomenalnie pracuje nosem i jest do tego takim słodziakiem. Naprawdę ciężko uwierzyć, że to prawie dorosły pies.
Ale pewnie też bez Hakera nie byłoby Erga. Nie pomyślałabym pewnie o łajkach. To musiało być po prostu przeznaczenie!