Mieszkamy w zakleszczonym miejscu. Niedaleko puszcza, łąki i co rok wielkie znaki na trasach spacerowych "uwaga kleszcze". Do tej pory jednak kleszcz był dla mnie problemem teoretycznym. Używaliśmy jakiś łagodnych psikadeł dla dzieci na leśne wyprawy, w okolicach domu (wstyd przyznać) często zapominałam o zabezpieczeniu nas. Chyba kleszcze za nami nie przepadają. Co innego komary – te gryzą na potęgę.

Wszystko się zmieniło z pojawieniem Hakera. Pierwszy lekko cieplejszy dzień i Haker wrócił z kleszczem łażącym po futrze. Ponieważ akurat miałam pojechać do weterynarza po tabletkę na odrobaczenie, postanowiłam kupić też obrożę. Polecali nam ją hodowcy. Przetestowali na swoich psach, że krople na skórę działają na ich malamuty słabo, bo ciężko przez ilość sierści dobrze je zaaplikować.

Weterynarz poleciła mi obrożę deszczoodporną, działającą 7-8 miesięcy o nazwie Foresto firmy Bayer. Obroża ma zapobiegać atakom kleszczy, pcheł i wszy oraz je uśmiercać. I cóż. Albo kleszcze się uodporniły na substancję czynną (jest to imidaklopryd i flumetryna), albo jest ich tyle, że jakiś ułamek na psie ląduje. Zazwyczaj kończyło się na tym, że snuły się po futrze i czesanie po spacerze rozwiązywało sprawę. Zaliczyliśmy jednak też jednego wbitego kleszcze i z pomącą przyszła kleszczo-łapka. Szybko sprawnie i już. Ja jednak odkryłam, że kleszcze też powodują u mnie napad strachu, więc łapkę obsługiwał Tomek.

Nasz rekord kleszczy wędrujących po futrze to sztuk 9. W ciągu jednego spaceru. Chyba jestem skłonna uznać, że obroża jednak nie pomaga.

Zastanawiam się teraz, co dalej. Nas zabezpieczam najczęściej olejkami eterycznymi rozpuszczonymi w oleju. I rozważam posmarowanie psa. Na razie testowałam olejek geraniowy, odrobinę dostał na łapę i nie zaprotestował. Bałam się, że zaburzę mu postrzeganie zapachów, ale chyba było to psu obojętne.

Zrobiliśmy też test plasterków Mosbito zawierających olej cytronelowy i eukaliptusowy. Teoretycznie odstraszać mają tylko komary, ale kleszcze tych olejków też nie lubią. Jeden plaster powędrował na mnie, drugi na uprząż biegową Hakera. Raz wróciliśmy bez kleszczy, raz z tą rekordową liczbą – Haker miał obrożę przeciw kleszczową, a do uprzęży przymocowany plaster.

Pozostaje zmiana obroży albo testowanie środków na skórę lub nowości – zastrzyków. Chyba na razie będziemy się posiłkować olejkami.

A problem nie jest wydumany, bo psy, tak jak ludzie również chorują na choroby odkleszczowe – boreliozę (na którą podobno odporne są koty), babeszjozę i erlichiozę, które mogą być dla psa śmiertelne. Nas czeka teraz obserwacja psa.