Tak sobie z Hakerem ćwiczymy różne komendy i okazuje się, że nie ma czegoś takiego jak „nauczenie”. Pies, i owszem, jest bardzo pojętny i chętny do nauki, ale okazuje się, to co umie z jednym domownikiem, kompletnie nie działa z drugim.

Ze mną ma świetnie wyćwiczone wracanie na zawołanie/gwizdnięcie. Mieliśmy nawet śmieszną sytuację na wspólnym spacerze, gdy wołał go Tomek, a pies przychodził do mnie. Haker jednak bardzo niechętnie wykonuje moją komendę „na miejsce”. Trenował ją z Tomkiem i wystarczy jego gest, a pies idzie się położyć na kocyku. Mnie ignoruje tak długo, jak to możliwe. Muszę pójść z nim do legowiska.

Okazało się, że Haker ignorował dzieci nie dlatego, że uznał, że innych szczeniaków słuchać nie będzie, ale dlatego, że one z nim nie trenowały. Kiedyś jednak Laura postanowiła posprzątać i kazała psu zostać na miejscu. I co? I Haker został. I pięknie jej w tej kwestii słucha.

Podawanie jedzenia - Tomek stawia spokojnie miskę, gestem każe psu siedzieć i siedzi tak długo, póki nie dostanie pozwolenia. Ze mną Haker łaskawie pozwala postawić mi miskę na podłodze i już ma w niej ryjek.

Czeka nas więc sporo treningów. Na szczęście nauka komendy znanej idzie szybciej. Bardziej musi dotrzeć do psa, że tej osoby też ma słuchać.

Potrenowaliśmy, a teraz poproszę jeść!