Haker jest wychowywany przez nas. Myśleliśmy o szkoleniu, ale potem wymyśliłam, że w sumie chciałabym zrobić kurs trenerski i jakoś na tym się zatrzymaliśmy. Kurs zaczynam we wrześniu, a psa jakoś wcześniej trzeba było wychować. Dużo wskazówek dostaliśmy od hodowcy, dużo czytaliśmy i w zasadzie od pierwszego dnia u nas uczyliśmy psa życia w ludzko-psiej gromadzie.

Pisałam już, że Haker ma ze mną najlepiej opanowane chodzenie bez smyczy i przychodzenie. Staram się praktycznie codziennie z nim potrenować, albo na dłuższym spacerze, albo chociaż w ogrodzie.

Ostatnio na spacerze właśnie uświadomiłam sobie pewien trik szkoleniowy, który prawie od początku stosuję. Chowam się przed psem. Co jakiś czas, w czasie spaceru luzem, chowam się za krzakiem, drzewem, w trawach i wołam psa, który zazwyczaj przerywa wąchanie i zaczyna mnie szukać. Znalezienie skutkuje głaskami i smakołykiem. Opanowaliśmy to na tyle, że gdy pies czymś się mocno zainteresuje i nie reaguje na imię, to milknę i się chowam. Nie jest idealnie nadal, ale osiągnęłam tyle, że Haker podniesie głowę chociaż na dźwięk swojego imienia i na chwilę skupi na mnie uwagę. Tym razem też się schowałam za belę siana i jakoś tak skutecznie, że Haker wpadł na łąkę i mnie nie zauważył. Naprawdę zobaczyłam na jego mordce zdziwienie. Momentalnie zaczął węszyć i się rozglądać i od razu mnie znalazł. Przybiegł bardzo chętnie. Zauważyłam też, że na dalszej części spaceru osiągnęłam to na czym mi zależało od początku tych treningów – skupienie uwagi psa na przewodniku. Pies biega luzem, ale co jakiś czas ma łapać kontakt wzrokowy, wracać do mnie, ma też pilnować mnie, a nie tylko ja jego.

Haker, jak znajdzie coś ciekawego, to niestety często głuchnie i ślepnie i zajmuje się wywąchiwaniem, albo, co gorsza, zjadaniem tego czegoś. Na ostatnim spacerze też udało mu się upolować kawałek krowiego placka, ale uznałam, że nie będę biegnąć do niego i kazać zostawać, tylko zaczęłam biec najszybciej jak się da w drugim kierunku wołając psa po imieniu. Przygalopował za mną.

Wydaje mi się, że mamy sukces w przywoływaniu i pilnowaniu się na spacerze. Fakt, że mamy do dyspozycji kawał łąki, gdzie nie ma innych psów i ludzi, więc mogę sobie pozwolić na chowanie i uciekanie przed psem. Mamy jednak też rozpraszacze – dziś pies pobiegł kawałek za kuropatwą, na horyzoncie mignęła mi sarna, minęliśmy stado kaczek i spotkaliśmy dwa koty. Poza kuropatwą, pies grzecznie mi towarzyszył. Przyznam się, że jakoś nigdy jeszcze nie ćwiczyłam z linką przychodzenia. Ale myślę nad wykorzystaniem jej, żeby Hakera nauczyć porzucania znalezionych smakołyków i przychodzenia do mnie.