Mam wrażenie, że ostatnio tak mocno funkcjonuję w środowisku psiarzy, że zapomniałam o „zwykłych ludziach, którzy myślą potencjalnie o psie”.

Zwróciła mi na to uwagę moja znajoma:

„Napisz coś o tym dlaczego warto wziąć psa na szkolenie, co to daje, jak to wygląda, ile kosztuje. Że nie każde szkolenie jest specjalistyczne, w sensie mam wrażenie że ludzie ogólnie myślą, że szkolenia to dla myśliwych i dla niewidomych.”

I jeszcze:

„Chciałabym przeczytać albo obejrzeć cykl o tym jak postępować z psem. No bo my tu sobie myślimy o tym psie, jasne, ale ja się boję, bo psy są jednak bardziej niebezpieczne niż np. koty, a ja nie wiem, co robić, żeby sobie takiego psa nie zepsuć. Np. kiedyś koleżanka mi powiedziała, że psa nie wolno puszczać przez drzwi przodem, bo przodem idzie przewodnik stada. I to było dla mnie duże zaskoczenie, nie miałam o tym pojęcia, a odruch jest taki że jednak puszczasz przodem.”

Czasem potrzebuję sprowadzenia na ziemię, dzięki Ci za to Agnieszko. Podejrzewam, że większość psiarzy zachichotała na końcówce cytatu i doskonale wie, że z tym niepuszczaniem psa przodem, to bzdura. Bzdura, która jednak nadal jest dość powszechna w wychowaniu psa, a pochodzi z tak zwanej teorii dominacji, której twórcą był John Fisher i który sam się z niej wycofał. Teoria ta zawiera szereg twierdzeń, jak należy postępować z psem, żeby wiedział on, że to my jesteśmy osobnikami alfa. Problem z tą teorią jest taki, że powstała ona na bazie obserwacji wilków w niewoli, a wiec nawet nie w naturalnym środowisku i następnie przeniesieniu zachowań tych wilków na relacje między psem a człowiekiem w domu. Pomysł absurdalny, prawda? Dla psiarzy. Dla tak zwanego Kowalskiego już niekoniecznie, bo przecież chce on mieć wychowanego, posłusznego psa. Jednak nie prowadzi do tego stosowanie zaleceń teorii dominacji, a szkolenie psa.

Dlaczego warto pracować z psem?

  • Dla więzi, czyli potocznie, żeby nie zepsuć psa

Pies jest zwierzęciem stadnym, który chce spędzać czas ze swoją ludzką rodziną, a nie tylko być ozdobą kanapy. Szkolenie i praca z psem to wspólne spędzanie czasu i przyzwyczajanie się do siebie. Porównajmy sobie dwie sytuacje. Pierwsza – idziemy na spacer z psem, po wyjściu z domu zakładamy na uszy słuchawki albo dzwonimy do znajomych, odpinamy smycz i pies robi sobie co chce. Po jakimś czasie wołamy psa – on przychodzi lub nie, zapinamy, gonimy, wracamy. Sytuacja druga – idziemy na szkolenie, mamy ze sobą jedzenie dla psa, zabawki, jedziemy w nowe miejsce. Zachęcamy psa do aktywności, wydajemy komendy, chwalimy, nagradzamy. W której z tych sytuacji mamy większe szanse na więź z psem?

Pracując z psem poznajemy go, dowiadujemy co lubi, czego nie, męczymy go też intelektualnie. Pokazujemy mu też zasady życia w świecie ludzi, porządkujemy jego wiedzę. Na tej więzi i wiedzy o naszym psie możemy pracować dalej.

  • Dla bezpieczeństwa

Żaden szkoleniowiec nie zagwarantuje, że wasz pies zawołany „do nogi” absolutnie zawsze i w każdej sytuacji do was wróci. Pies jest psem, autonomiczną jednostką, która może zachować się w sposób nieprzewidywalny. Jednak regularnie pracując z psem, uczymy go pewnych nawyków. Utrwalamy pożądane zachowania. Jeśli pies 100, 1000, 10000 razy przyjdzie do nas na zawołanie, to jest większa szansa, że przy kolejnym zawołaniu też do nas przyjdzie. Natomiast pies nieuczony, wołany czasami też czasami przychodzi, a czasami nie. Dotyczy to też innych komend – siad, waruj, zostań. Każda z nich może być kluczowa dla bezpieczeństwa naszego psa. Pies pędzi na ulicę, rzucamy szybko „stój”, pies ucieka w stronę lasu za sarnami, a my wołamy „do mnie”. Ważne też jest bezpieczeństwo pozostałych ludzi, nie każdy może chcieć żeby nasz pies się witał, skakał, lizał. Ułożony, odwoływalny pies, to taka mała cegiełka w ogólnym myśleniu o psach – że są fajnymi towarzyszami, a nie śliniącymi się rozbójnikami.

Moja inna znajoma, opowiadała mi, że jej syn twierdzi, że nienawidzi psów. Otóż, jako dziecko został zaskoczony przez niewychowanego psa, obskakany, obśliniony i niechęć do czworonogów w nim została. A gdyby tak tamten pies został zawołany?

  • Dla wygody

W trakcie szkolenia uczymy się wzmacniać zachowania pożądane – np. chodzenie na luźnej smyczy, rozwijamy psa różnymi sztuczkami (np. podaj łapę) i pracujemy nad eliminacją zachowań niepożądanych – skakaniem na gości. Wygodnie jest mieć grzecznego psa, który umie się zachować, bo wcześniej jasno zakomunikowaliśmy mu, czego od niego chcemy. Szkolenie uczy komunikowania międzygatunkowego. Pies uczy się rozumieć nasze słowa i gesty. Jednocześnie my uczymy się przewidywać zachowania psa i odczytywać znaki, jakie on nam daje. Widząc skradającego się do stołu psa, możemy zareagować komendą „zostaw”, a gdy przychodzą goście zapobiec skakaniu odsyłając psa komendą „na miejsce”. No i nie fruniemy za psem na spacerze, bo nauczyliśmy chodzenia na luźnej smyczy. Owszem, czasem pies pod wpływem emocji pociągnie, ale generalnie moje spacery z dwójką pociągowców - malamut i łajka jakucka są całkiem spokojne.

  • Dla psiej psychiki

Pomyślmy na chwilę o początkach współpracy między psem a człowiekiem. Psy towarzyszyły, ale przede wszystkim pracowały i pomagały – tropiły, polowały, ciągnęły sanie, pasły owce, krowy, pilnowały obejścia i poza tym biegały raczej luzem, swobodnie eksplorując otoczenie i socjalizując się z innymi psami. Większość współczesnych psów możemy podzielić na dwie grupy. Pierwsza, to psy przy budzie lub w kojcu, które nie realizują żadnych psich potrzeb – nie mogą spacerować, węszyć, poznawać innych psów, często nawet nie mają za wiele kontaktu z człowiekiem. Druga grupa to psy miejskie, kanapowe, nie mające też zbyt wiele wspólnego ze swoimi przodkami. Większość ich życia składa się z czekania na pracujących właścicieli, jakiś krótkich zabaw, spacerów na smyczy, ewentualnie psich wybiegów i miski z jedzeniem. Jest jeszcze nadal grupa psów pracujących i sportowych. Zostawiam na boku teraz dziko żyjące psy, bo wiadomo, że ich nikt z nas nie szkoli. Do czego zmierzam? Do tego, że większość naszych psów zwyczajnie się nudzi, przez co zaczyna niszczyć dom, piszczeć, szczekać, wynajdywać rozrywki, których my nie akceptujemy. Szkoląc psa dostarczamy mu umysłowej stymulacji. I tutaj już niekoniecznie skupiamy się na komendach mających zapewnić bezpieczeństwo. Uczenie czegokolwiek jest fajne – przynoszenie gazety, turlanie, aport, podawanie łapy, ale też zabawy węchowe, szukanie zapachów, tropienie, psie sporty. To wszystko pozwala psu nie zwariować.

  • Dla socjalizacji

Warto rozpocząć szkolenie ze szczeniakiem. Nie czekajmy aż pies dorośnie (i utrwali sobie niepożądane zachowania). Zaczynajmy jak najwcześniej. Młody psiak ma mgliste pojęcie o tym jak będzie wyglądać jego życie z ludźmi, którzy właśnie go wzięli pod swój dach. Dużo zapachów, dźwięków ludzi jest dla niego czymś obcym. Warto udać się z młodym psiakiem do psiego przedszkola, gdzie będziemy przyzwyczajać go do kontaktu i komunikacji z innymi psami, oswoimy z innymi ludźmi, dziękami, fakturami, zapachami. Pies, który jako szczeniak zaczyna się uczyć, ma sporą szansę być stabilnym, ułożonym psem. Oczywiście może się okazać, że nasz pies panicznie reaguje na niektóre dźwięki, ale wtedy szybciej takie coś wyłapiemy i mamy szansę popracować z behawiorystą. Wiem, że niektórzy nie lubią porównań psy i dzieci, ale czasem one potrafią wiele uświadomić. Wyobraźmy sobie dziecko, które nie ma kredek, nie poznaje innych ludzi, nie bawi się z dziećmi. Gdy ono dorośnie będzie przestraszone lub agresywne, bo nie będzie wiedziało w jakim świecie się znajduje. Podobnie jest z psiakami. Jak nie zadbamy o ich rozwój, gdy są małe, będzie o wiele trudniej, gdy dorosną. Tak samo z ludźmi i z psami da się pracować później, ale efekty nie będą już tak spektakularne.

  • Dla czystej radości

Żeby osiągnąć sukces w pracy z psem, trzeba samemu podejść do szkolenia z otwartością, bez stresu, bez lęku, że będzie się ocenianym, ale przede wszystkim trzeba chcieć z psem pracować i dobrze się przy tym bawić. Jeśli praca z psem jest dla ciebie męczarnią, a już tego psa masz, to wyślij na szkolenie innego członka rodziny. A jeśli jeszcze nie masz psa, ale zakładasz, że pies będzie w domu, trochę się z nim pospaceruje, nakarmi, to przemyśl, czy w ogóle chcesz mieć psa. Owszem, psy mają absolutnie genialne zdolności adaptacyjne i przyzwyczajają się do wielu rzeczy, do łańcucha też, ale: „jesteś odpowiedzialny za to co oswoiłeś” i skoro bierzesz już psa, to zapewnij mu jak najlepsze warunki dla jego rozwoju fizycznego i psychicznego.

Wspólne spędzanie czasu z psem jest jak wspólne spędzanie czasu z przyjaciółmi – zacieśnia więź, sprawia, że lepiej się poznajemy, jesteśmy szczęśliwi. Pies znający komendy, to pies bardziej przewidywalny, pies znający sztuczki, uprawiający sporty, to pies zmęczony i szczęśliwy.

Nie musimy od razu iść z naszym psem trenować sportowe posłuszeństwo (obedience), chodzić regularnie na fitness psi, trenować różnych sportów nosowych czy sprawnościowych. Róbmy cokolwiek, a potem zobaczmy, co nam i naszemu psu sprawia najwięcej frajdy. Ja uwielbiam oglądać filmy z pasienia i z obi i zaprzęgów. Niesamowite wrażenie robią na mnie psy zaganiające owce, czy słuchające opiekunów w ringu sportowym. Jednak moje psy są ras pierwotnych i owszem, mogę z nimi ćwiczyć posłuszeństwo i one chętnie ze mną popracują, ale widzę też, że są najszczęśliwsze wtedy, gdy mogą pędzić przed siebie. Żaden trening nie daje Hakerowi takiej radości jak wspólny bieg po lesie. Warto też pomyśleć o tym, wybierając psa pod to, co chcemy z nim robić.

Masz pytania, zastanawiasz się jak zacząć coś robić z psem, gdzie znaleźć szkołę? Komentuj, napisz wiadomość prywatną na FB psowaty.blog. O wybieraniu szkoły będzie zresztą osobny post.