Wielu opiekunów psów boryka się z problemem niegrzecznego psa na smyczy. Pies niby spokojny, ale jak widzi innego psa, to dostaje szału. Zjawisko to w literaturze zoopsychologicznej nosi nazwę „agresji smyczowej”, w języku angielskim bardziej adekwatnie „leash reactivity”, czyli smyczowa reaktywność.

Faktycznie najczęściej smyczowa reaktywność przejawia się agresywnymi zachowaniami w stosunku do mijanych psów, ale tak naprawdę możemy zaobserwować inne zachowania – kulenie, duszenie, zamieranie w bezruchu, szczekanie. Jeśli wasz pies, który pięknie bawi się z innymi na wybiegu, na smyczy na widok innego psa dostaje szału, to najpewniej mamy do czynienia z tym zjawiskiem.

Skąd się bierze reaktywność smyczowa?

Podstawowym problemem jest oczywiście smycz, ale wiadomo, że w wielu wypadkach nie możemy jej po prostu wyeliminować i pozwolić psu na swobodne bieganie. Zresztą nie sama smycz jest problemem, masa psów na smyczy chodzi spokojnie. Musi wystąpić kilka czynników zarówno ze strony psa, jak i sprzętu, którego używamy. Poza tym muszą zdarzyć się sytuacje na tyle nieprzyjemne dla psa, że skojarzy on inne psy i smycz jako coś niekomfortowego i wzmocni to zachowania reaktywne.

Obroża, niewłaściwe szelki – czyli nacisk na psa.

Napięta smycz powoduje nacisk, najczęściej na szyję, co sprawia, że pies poddusza się. Wywołuje to stres i wzrost napięcia mięśniowego. Podniesiony poziom hormonów stresu aktywuje w mózgu psa mechanizmy reakcji Fight/Flight (atak/ucieczka), więc pies albo startuje do innego psa, albo zastyga z podkulonym ogonem. Jeśli pozwalamy psom witać się na smyczach, powinny być one trzymane bardzo luźno, bez blokowania. Ważne jest też uczenie psa chodzenia na luźnej smyczy w każdych warunkach, żeby pies nie ciągnął. Wielu opiekunów popełnia błąd, pozwalając psu chodzić luzem (bo przecież wraca), bo gdy trzeba później psa zapiać na smycz, to zazwyczaj będzie on ciągnął i świat na smyczy będzie przez to napięcie mniej przyjemny, bo odbierany w stresie. Gdy dodamy do tego obrożę typu kolczatka czy zacisk, to do zwykłego ucisku dodajemy jeszcze ból, który może okazać się wyzwalaczem reakcji atak. Poza tym, gdy pies ciągnie do innego psa i pojawia się napięcie, to często następuje skojarzenie tych dwóch elementów: obcy pies=ból, czyli inny pies jest „winny”, trzeba atakować psy.

Uniemożliwiona komunikacja.

Psy wolnożyjące rzadko ze sobą walczą. Wilki żyjące w rodzinie rzadko ze sobą walczą. Znający się spacerwo psi kumple rzadko ze sobą walczą. Psy mają bardzo rozwinięto komunikację. Sygnalizują swoje zamiary i nastroje postawą ciała, ułożeniem ogona, uszu, wzrokiem, odsłanianiem zębów i dopiero na końcu wokalnie. Psy często bardzo wyraźnie pokazują sobie niechęć do kontaktu, odwracając głowę lub odchodząc na bok. Na smyczy i w obroży często nie mają takiej możliwości. Zdarzają się też opiekunowie, którzy wręcz wpychają swojego psa pod pysk innego, żeby się przywitał. Zestresowany pies, pozbawiony możliwości ucieczki (flight), może zareagować agresją (fight). Agresja zawsze rozładowuje stres, pies się uspokaja, co z kolei utrwala w nim przeświadczenie, że warto być agresywnym.

Powtarzalność.

Takie zachowania się bardzo łatwo utrwalają, bo powtarzają się na prawie każdym spacerze. Spotykamy psa, nasz pies szarpie i czuje nacisk, złości się, pojawia się emocjonalna reakcja. Smyczowa reaktywność jest też dość prosta w diagnozie, niestety odpracowywanie problemów trwa bardzo długo i wymaga dużego zaangażowania opiekuna.

Zatrzymamy się tutaj na chwilę, bo przecież psy chodzą na smyczach, psy ciągną i nic się nie dzieje. Przesadzam, wmawiam choroby? Nie. Mamy masę psów, które nie będą reaktywne smyczowo, są natomiast pewne cechy charakteru, które sprzyjają pojawieniu się zachowań ze spektrum reaktywności smyczowej.

  • Pies lękliwy, bojący się innych psów, obiektów, uciekający, napinający smycz. Takie zachowania mogą wynikać z braków socjalizacyjnych, cech osobniczych, złych doświadczeń z przeszłości.
  • Nadmierna ekscytacja i frustracja związana z wiekiem, zaburzeniami hormonalnymi, brakiem szkolenia, regularnym przebodźcowaniem psa, np. przez wielokrotne rzucanie piłki i zapętlenie z aportem.
  • Popędy – np psy myśliwskie zauważające obiekt do potencjalnego gonienia (kot), albo pasterskie, zauważające obiekt do potencjalnego zaganiania (rower).

Drugi koniec smyczy – czyli opiekun.

Wielu opiekunów radzi sobie z problemem poprzez unikanie. Mniej spacerów, unikanie zaludnionych miejsc, kolejne kursy posłuszeństwa, leki u wetarynarza, w skrajnym wypadku – umieszczenie psa w kojcu i puszczanie wyłącznie w ogrodzie. Dodatkowo pojawia się ogrom stresu w opiekunach, zwłaszcza jeśli pracowali z psem, a coś nie wychodzi. A stres opiekuna potęguje stres psa. Zaczynamy mieć błędne koło, opiekunowie wypatrują wokół psów, ludzi, żeby ich unikać, psy wypatrują obiektu, który stresuje opiekuna i się emocjonalnie nakręcają, zaczynają ciągnąć, co wzmaga ucisk, opiekun się stresuje jeszcze bardziej. Błędne koło emocji.

Co robić?

Niestety nie ma tutaj gotowego przepisu. Jeśli kwestią jest brak socjalizacyjny, to powolne nadrabianie pomoże nam problem wyeliminować, jeśli pies miał złe doświadczenia, trzeba zapewnić mu masę fajnych doświadczeń, żeby wymazać tamto nieprzyjemne. Trzeba też przede wszystkim zadbać o swój nastrój. Do każdego szkolenia musimy podejść w miarę dobrym nastroju, co na początku jest bardzo trudne, bo zazwyczaj w sytuacjach smyczowych przestajemy lubić naszego psa.Zaczynamy się złościć, szarpać smyczą, a poprawa nie następuje.

Co jednak możemy zrobić na pewno? Pomyśleć, czy nie zmienić obroży na szelki, dać psu nowy start w spacerach, zmniejszyć napięcie. Zadbać o całkowity dobrostan psa: nakarmić, napoić, wybawić szarpakiem, zapewnić odpowiednią ilość żucia i gryzienia, wprowadzić aktywności węchowe. Zadowolony pies znacznie łatwiej znosi rzeczy nieprzyjemne. Podobnie jest z nami, gdy jesteśmy wypoczęci i szczęśliwi, trudniej wyprowadzić nas z równowagi. Jeśli natomiast jesteśmy poddenerwowani, to każda niefajna sytuacja, może wywołać wybuch niewspółmierny do sytuacji. Dokładnie tak samo reagują nasze psy.

Dopiero mając zaopiekowanego psa, przystępujemy do właściwej pracy i musimy pamiętać, żeby zawsze obserwować naszego psa. Musimy nauczyć się odczytywać sygnały jakie wysyła i na nie reagować. Jeśli widzimy, że pies nie ma ochoty witać się z innym, odchodzimy, skupiamy psa na sobie, nagradzamy.

Więź.

Więź z psem jest podstawą sukcesu. Budujemy ją na co dzień wspólną zabawą, wydawaniem smaczków z ręki, pies ma kojarzyć nas jako stabilny punk i do nas zwracać się, gdy nie radzi sobie emocjonalnie. Nad tym pracujemy codziennie wspólną zabawą, szkoleniami, przytualniem. Niestety czasem emocje psa są na tyle silne, że ciężko mu przypomnieć sobie, że naprawdę jesteśmy na końcu smyczy. Nie poddajemy się jednak, bo w którymś momencie psu się to przypomni. Jednak musimy przypominać psu o sobie na spacerach, proponując zabawę, wspólne bieganie, smaczki. Dzięki temu pies chętniej skupi się na nas, a nie na całym otaczającym świecie.

Odwrażliwianie, przeciwwarunkowanie.

Te dwie metody powinny współistnieć. Odwrażliwianie, to, skrótowo, stopniowe przyzwyczajanie psa do bodźca, tak żeby przestał wywoływać on niepożądane reakcje. W przypadku psów bojących się burzy, zaleca się włączenie nagrania burzy, najpierw bardzo cichutko, potem ciut głośniej. W przypadku agresji smyczowej, zdarza się, że na początku odwrażliwiania stawiamy w sporej odległości pluszowego psa. Potem tego psa stawiamy coraz bliżej. W kolejnych krokach pracujemy z innymi psami ale na bardzo dużej odległości – tak, że psy się widzą, ale nie pojawia się jeszcze reakcja. Pozwalamy psu popatrzeć na drugiego i pozwolić na podjęcie decyzji – zazwyczaj pies podejmie się węszenia, a następnie oddali.

Przeciwwarunkowanie, to zmienianie stanu emocjonalnego powiązanego z bodźcem. Jeśli inny pies wyzwalał agresję, to chcemy to zmienić na obojętność albo radość. Pracujemy też na dużych odległościach, żeby nie pojawiła się negatywna reakcja, ale żeby pies zauważył bodziec. Po pewnym czasie, gdy drugi pies nie będzie się zbliżał, nic się nie będzie działo, a nasz pies będzie wyluzowany, proponujemy mu smaczki lub zabawkę (zależy to od preferencji). Jedno i drugie wyzwala endorfiny, które relaksują psa. Regularne powtarzanie sprawia, że pies zaczyna kojarzyć obecność innego psa z zadowoleniem. W kolejnych etapach również zmniejszamy odległość.

Jakie komendy?

Choć komenda patrz jest dla części osób kontrowersyjna w przypadku reaktywności smyczowej, to warto ją wprowadzić. Owszem, odwraca ona uwagę od problemu (innego psa), bo pies skupia się na nas i nie ma szans zareagować na bodziec, ale w sytuacji, gdy pies jest dość daleko, może też warto zejść gdzieś w bok i skupić psa na sobie i poczekać, aż drugi pies nas ominie. W trakcie uczenia pobudzona zostaje kora mózgowa, co powoduje, że układ limbiczny (ten odpowiedzialny za emocje i wybuchy na smyczy) jest przyhamowany. Nam ludziom często się powtarza, że jak jesteśmy wściekli, to mamy policzyć do 10, a najlepiej jeszcze od tyłu. Skupienie na zadaniu zaczyna angażować korę mózgową, a kora mózgowa i układ limbiczny nie mogą jednocześnie działać na pełnych obrotach, jeden hamuje drugi. Skupiając psa na sobie, każąc mu siedzieć, patrzeć, każemy mu pośrednio użyć mózgu, a nie kierować się emocjami.

Jeśli mamy bardzo emocjonalnego psa, u którego podatność na wystąpienie reaktywności smyczowej jest większa, to warto na co dzień z nim ćwiczyć, wprowadzać różne komendy. Mogą być to dowolne komendy, ale trenowanie luźnej smyczy, siadów, patrzenia na nas, warowania, może nam pomóc w ogarnięciu naszego psa w jego reaktywności.

Pamiętajmy jednak, że gdy pies jest już w mocnym pobudzeniu, to najczęściej nas nie słyszy, a funkcjonowanie kory mózgowej jest przytłumione przez układ limbiczny. Dlatego wtedy nie ma już sensu wydawanie komend, jeśli dopiero zaczynamy trening posłuszeństwa. Komendy muszą być psu świetnie znane i dobrze zgeneralizowane (wykonywane w różnych miejscach i warunkach). Jeśli nasz pies siada, ale tylko w domu, to w trakcie silnej reakcji emocjonalnej nie mamy zbyt wielu szans na siad. Jeśli natomiast trenowaliśmy siadanie w wielu miejscach, wśród innych ludzi, rowerów, to jest szansa, że pies zadziała na zasadzie wyuczonej reakcji i odruchowo usiądzie.

Czy da się „wyleczyć”?

Da się, ale niestety nie ma jednej cudownej metody i jednego machnięcia różdżką. Kolczatka czy obroża elektryczna nie jest rozwiązaniem, bo choć może się okazać, że faktycznie pies pod wpływem bólu przestanie się szarpać na smyczy, ale jednocześnie skojarzy widok innych psów z bólem i gdy nie będzie na smyczy, będzie inne psy atakować (a psy z reaktywnością smyczową będąc luzem często przepięknie się z innymi psami bawią i komunikują). Zdecydowanie lepszym pomysłem jest zmiana emocji i budowanie więzi opartej na zaufaniu, a nie przemocy.

Dodatkowym problemem jest to, że pies w emocjach często odmawia i jedzenia i zabawy, więc trudno psa przeciwwarunkować. Trzeba więc pamiętać o takiej odległości, która jest jeszcze komfortowa dla psa.

Niestety nie żyjemy też w próżni i w trakcie pracy z psem, możemy nagle znaleźć się blisko innego psa, nasz pies wybuchnie, szarpnie się i cofnie nas to trochę wstecz w pracy. Warto pamiętać, żeby nie wybuchnąć samemu i spokojnie przeczekać sytuację, a następnie dać psu wsparcie. Dlatego, zanim zaczniemy pracować z psem, musimy popracować ze sobą, nie wpadać w panikę na widok innych psów, bo nasz pies to wyczuwa i też zaczyna się denerwować, nakręcać. Przyznam się, że dla mnie to jest najtrudniejsza część. Trudno mi zachować spokój, mam spore wymagania wobec moich psów, nie lubię czekać na efekty, chcę już, natychmiast. Jednak tutaj nie da się przyspieszyć.

A na koniec.

Jeśli nasz pies jest pobudzony i na smyczy i poza nią, trudno z nim złapać kontakt, to zawsze warto skontaktować się też z lekarzem weterynarii i zrobić przegląd psa, z uwzględnieniem badań hormonów tarczycowych, nadnerczy. Niektóre zachowania mogą wynikać z zaburzeń kortyzolu, nadczynności, niedoczynności tarczycy.

A może macie jeszcze wy jakieś fajne pomysły, które się wam sprawdziły dobrze w pracy z psem? Podzielcie się!

Jeśli mieszkanie w pobliżu przepięknej Puszczy Niepołomickiej i macie ochotę poćwiczyć ze mną na żywo, to też zapraszam do psiej szkoły Psowaty