Mimo, że pogoda nie rozpieszczała (w nocy lało, było tylko kilka stopni powyżej zera), dosyć miałem gapienia się na uprząż opisywaną ostatnim razem; chciałem ją wreszcie wypróbować! Zgarnąłem psa, dla którego pogoda nie stanowi żadnej, ale to żadnej przeszkody, i wyruszyliśmy do lasu.

Po dojechaniu na miejsce zapiąłem na biodrach pas, spiąłem psa linką i ruszyliśmy w drogę. Haker najpierw trochę niuchał tu i tam, ale po chwili (i kilku smakołykach) zrozumiał, czego od niego oczekuję i ruszył w drogę.

Najpierw szliśmy po lesie szybkim marszowym tempem, ale po chwili rzuciłem komendę „biegiem” i przyspieszyliśmy. Linka z amortyzatorem jest genialnym wynalazkiem. Szarpnięcia psa są w większości absorbowane przez gumę amortyzatora, a reszta łagodnie przenoszona przez pas na plecy.

Sam pas ma ciekawą konstrukcję – szeroka część przenosząca obciążenie na lędźwia i wąska część, służąca do zapinania nie są spięte na stałe, węższa porusza się wewnątrz szerszej, dzięki czemu kiedy psu zachce się sprawdzić coś z boku drogi czy zostać na chwilę z tyłu, szersza część „podąża” za psem, obracając się wokół węższej części. Dzięki temu eskapady psa nie powodują napięć i biegnie się bardzo przyjemnie.

Czasem trzeba poniuchać. Nie ma rady.

Pas ma jednak dwie dosyć irytujące wady. Pierwsza to klamra. Jest bardzo solidna, ale nie daje się łatwo regulować. Użytkowanie pasa na zmianę przez dwie osoby o różnych obwodach talii wymaga kilkuminutowej regulacji.

Druga wada to brak jakiejś kieszonki, lub chociażby uchwytu, do którego można by zaczepić sakiewkę na smakołyki. Nie spodziewałem się, że jak bardzo tego brakuje.

Pies zmęczony, ale zadowolony. I brudny. Czeka na mycie po powrocie.

Pomimo wad pas był dobrym zakupem. Solidny, spełnia dobrze postawione przed nim zadanie.

Dorota:

Pas spełnia swoje zadanie użytkowe doskonale. Plusem jest też, że jest bardzo lekki i łatwo go upchnąć w szafce, gdy z niego nie korzystamy. Świetnie rozkłada masę psa na plecy i też bardzo podoba mi się jego „ruchomość”. Nie lubię jednak regulacji. Wolałabym coś szybszego i prostszego albo czeka nas kupienie drugiego pasa dla mnie.

Mam też sporo uwag estetycznych. Karabińczyk przy pasie, do którego dopinamy linkę jest dość topornie oszlifowany i powoduje strzępienie się rączki smyczy. Obawiam się, że to będzie powód wymiany bądź kupowania nowej smyczy – ta się po prostu przetrze. Jednak to, że linka nie ma karabińczyków z dwóch sprawia że jest bardziej uniwersalna. Można ją wykorzystać jako zwykłą, trzymaną w ręce smycz.

Niezwykle za to urzekł mnie amortyzator. Przestały mnie boleć kostki po agresywniejszych pociągnięciach Hakera. Siła przenosi się na całe plecy, a nie na moje stopy, którymi się zapierałam.

Wizualnie też nie do końca pasuje mi uprząż psa. Wydaje mi się, że to kwestia regulacji - Haker ma jeszcze dość koślawą figurę rosnącego nastolatka. W szyi jest już potężny, w pasie chudy i przez to ściągnięte na maksa szelki wyglądają jak ubranie po starszym bracie. Wydaje mi się, że to kwestia czasu i niedługo będzie wyglądać dobrze. Na zapas jednak martwię się, czy nie zabraknie nam możliwości regulacji pętli wokół szyi. Teraz jest ok, ale nasz pies nadal rośnie. Uprząż dla samego zainteresowanego musi być w porządku, uwag póki co nie zgłasza. Na jej widok zaczyna skakać z radości.

Na sam koniec jeszcze kilka uwag o praniu. Testowaliśmy ścieranie brudu gąbeczką oraz pranie w pralce w zamkniętym woreczku. Jedna i druga metoda jest dobra. Brud i błoto zeszły bez problemu. Bardzo szybko też uprząż wyschła i była gotowa na kolejne spacery.