Do szału doprowadzają mnie wszelkie zestawienia typu „Rasa idealna dla dziecka”. Są nawet takie, które pozwalają wybrać rasę psa w zależności od wieku dziecka. Te ideały często lądują potem w kojcach, na podwórkach, w schroniskach, bo jakoś nie spełniają wymagań. A do tego, o zgroza, rosną i dziecko nie może samo psa wyprowadzić, bo pies szarpie na smyczy. Czasem jeszcze chorują i trzeba wydawać pieniądze na leczenie.
Nie ma czegoś takiego jak pies dla dziecka! A już zupełnie słabo mi się robi jak na listę wrzuca się yorki, dalmatyńczyki, labradory. Jasne, te psy są raczej łagodne, ale też są to psy pracujące, wymagające dużej dawki ruchu i aktywności, w których mogę realizować swoje psie instynkty.
Mamy raczej małe dzieci, bo prawie sześciolatka oraz siedmiolatkę i mamy malamuta. Dzieci były dla nas kopniakiem do wzięcia psa, ale nigdy nie myśleliśmy kategoriami „pies dla dziecka”. To coś niesamowicie szkodliwego. Nasza córka pod wpływem przeróżnych bajek niestety wydumała sobie, że chciałaby pieska na urodziny, żeby był w pudełku lub koszyczku koło łóżka. Taki chory obrazek niestety jest dość popularny w bajkach, co też mnie mocno irytuje. Na szczęście nasze dziecię jest dość ogarnięte i da się porozmawiać. Zaczęliśmy oczywiście od tłumaczenia, że pies nie jest zabawką, prezentem i nie będzie nigdy tak, że pies jest jej, a nie reszty rodziny. Wybraliśmy się wspólnie kupić książki, które pomogły nam w przygotowaniach do psa.
Nigdy przez myśl nie przyszło, że dzieci w tym wieku pójdą sobie same z pieskiem na spacer, nawet gdybyśmy mieli małego yorka czy maltańczyka. Pies jest psem i w każdym momencie może się po psiemu zachować. Dziecko z kolei jest tylko dzieckiem i też zachowuje się po dzieciowemu. Mały pies ma też zęby i może ich użyć. Owszem, małego psa dziecko może sobie poprowadzić na smyczy, ale czy naprawdę chcemy, żeby nasze dziecko szarpało się na smyczy (często automatycznej) z małym psiakiem? Może lepiej jedno i drugie nauczyć wspólnego życia. A to jest obowiązek dorosłego i to on ma czuwać nad budowaniem relacji między psem a dzieckiem, żeby i jedno i drugie miało z tego kontaktu przyjemność. Inaczej wygląda kwestia dziecka nastoletniego, które faktycznie może z psem wyjść, może psa szkolić i mieć z tego masę frajdy. Jako rodzice powinniśmy znać własne dzieci i wiedzieć na ile możemy im pozwolić na pracę z psem.
U nas problemem było, że córka, mimo przeczytania wielu książek, miała nawyk podchodzenia do Hakera i łapania go za głowę i przytulania. Haker pięknie, a jednocześnie niezwykle delikatnie sygnalizował, że mu to nie pasuje, a my za każdym razem przypominaliśmy, że takie głaskanie nie jest dla psa fajne. Do tej pory ich relacja jest płytsza niż z synem. Pies i syn dogadują się znakomicie i kompletnie nie wiem, z czego to wynika. Może z tego, że syn zazwyczaj jest zajęty swoimi sprawami i funkcjonuje sobie obok Hakera, więc każde zainteresowanie psem, Haker przyjmuje jako zaszczyt. Pięknie wykonuje komendy, liże, daje się tarmosić.
Początki były różne, był oczywiście zachwyt, na każde psie siku chodziliśmy stadem, później się nieco to znudziło. Przeszkadzało też dzieciom to, że mały pies łapał ich ząbkami albo próbował skakać. Wspólnie jednak nad tym pracowaliśmy. Mimo wieku, pozwalamy dzieciakom pracować z psem. Jak mają ochotę trenować z nim komendy, dostają smaczki i trenują. Jestem jednak obok, przypominam, żeby psa natychmiast pochwalić. O ile na początku, Haker całkiem ignorował dzieci, teraz nawet ich fajnie słucha i widzę, że lubi z nimi pracować. Polubił chyba nawet to łapanie za głowę, bo odkrył, że zazwyczaj jest potem mizianie po brzuszku, boczkach, tak jak on już lubi. Przez prawie rok razem wypracowali sobie pewne rytuały, które są tylko ich i gesty, które pies rozumie. Myślę, że niedługo będę ich zachęcać do bardziej regularnej pracy, bo Laura wie już o rally-o i mówiła, że chciałaby spróbować. Niestety, albo stety, wymaga to jeszcze dużo pracy z psem, który jeszcze różnie ogarnia komendy wśród innych psów. Musimy mieć więc pewność, że nie wyrwie jej się z ręki. Tutaj faktycznie mały piesek mógłby być lepszy, bo byłaby w stanie go utrzymać. Ale nie o to chodzi w treningu, żeby się z psem szarpać, tylko, żeby on słuchał naszych komend i je wykonywał.
Nadal jednak Haker to odpowiedzialność moja i Tomka. To my prowadziliśmy początki szkolenia, wychodzimy i biegamy z psem. Zachęcamy jednak mocno dzieciaki do wspólnych spacerów. Jest z tym różnie, najczęściej wychodzimy sami. Wydaje mi się, że tak działa większość dzieci, nabywanie odpowiedzialności to kwestia rozwoju i jest procesem. Tak samo wygląda z obowiązkowością. One mają to gdzieś w głowie wkodowane, ale realizacja już jest różna. Mnie starczy, że dzieci wiedzą, że pies jest z nami na dobre i na złe, wiedziały, że z małego szczeniaczka zrobi się ogromny pies, bo byliśmy obejrzeć dorosłe malamuty, więc nie było nigdy problemu, że już nie chcą takiego dużego psa. Jak czasem żartuję wywaleniem psa do ogrodu, to z przejęciem mówią mi, że nie mogę tego zrobić, bo pies jest z nami na zawsze i jest przyzwyczajony do mieszkania w domu.
Nie ma psa dla dziecka, chyba, że dziecko jest dorosłe i samo się utrzymuje. Owszem, im starsze dziecko, tym więcej obowiązków związanych z psem może przejąć. Może pracować i szkolić psy, ale nie powinno być tak, że rodzice całkiem zrzucają odpowiedzialność na dziecko. Młodsze dzieci mogą psa nakarmić, wyjść wspólnie z rodzicami, umyć miski, również pod nadzorem wyczesać psa – jeśli jest on opanowany i nie ma pomysłów gryzienia.
Nigdy jednak, przenigdy, nie decydujcie się na psa, bo dzieci chcą. Każdy, nawet najmniejszy pies, wymaga masy pracy, każda psio-ludzka rodzina musi się siebie nawzajem nauczyć. I tak, możemy się sugerować wyborem rasy do naszego stylu życia, przestrzeni, cech psa, ale nie psa dla dziecka. Takie znudzone rasy pasterskie mogą uznać, że dzieci trzeba paść i skubać je po piętach. Nasz malamut, chociaż jest polecany dla dzieci, nie jest psem szczególnie delikatnym, lubi zabawy w przepychanki, a że jest silny, to zabawa ta wymaga nadzoru. Poza tym wymaga solidnej dawki wybiegania i nie wyobrażam sobie, że biega 5 km z dziećmi. Jeszcze na to za wcześnie. Jeśli pogoda dopisze, zaprzęgniemy psa do sanek i spróbujemy takiej zabawy psa z dziećmi – ale też pod naszym nadzorem i przewodem.
Macie psa i spodziewacie się dziecka? Nie słuchajcie dobrych rad, żeby psa oddać, żeby izolować, bo będzie zazdrosny, że zagryzie dziecko. Owszem, będzie to dla niego nowa sytuacja, która wymaga delikatności i uważności. Jasne, że pies będzie zazdrosny, będzie też jednak zainteresowany. Jeśli będziemy mu nadal poświęcać uwagę, a nie przeganiać z kąta w kąt, to nauczy się nowej sytuacji. Problemy może sprawiać nagle zaniedbany, niewybiegany pies, który zacznie organizować sobie zabawy na własną rękę.
Czy wobec tego nie brać psa do domu z dzieckiem? Absolutnie nie, nawet jeśli w większości to my będziemy zajmować się zwierzęciem, to dzieci pouczą się przez obserwację, jak współistnieć z psem. Jest też szansa, że będą bardziej empatyczne do zwierząt, gdy już dorosną.
Zbliżają się święta. Mam nadzieję, że nie będzie psich, kocich, zwierzęcych prezentów dla dzieci.