Większość znajomych psiarzy ma klatkę. Jest ona dla mnie dość standardowym wyposażeniem. Dla wielu osób jest jednak nadal kontrowersyjna, bo:

  • przypomina schronisko
  • bo jest dręczeniem psa
  • bo jest niewiadomo po co
  • bo wszędzie każą używać klatki jako cudownego rozwiązania wszystkich problemów
  • nie pasuje do domu
  • pies może się w niej pokaleczyć
  • stosujemy kary, które są złe w wychowaniu
  • dużo kosztuje

Wydaje się, że niby już wszystko o klatkach napisano, ale i my dorzucimy trzy grosze. Będzie o tym, dlaczego my mamy klatkę i do czego ją stosujemy. Nie planujemy przekonywać, że klatka jest dobra czy zła. Dla jednych jest super, dla innych niekoniecznie. My należymy do tych pierwszych.

Wyjazdy

Pierwszy wyjazd na wakacje zaliczyliśmy jak Haker miał 7 miesięcy. Był nieco ogarnięty, ale był też jeszcze dzieciakiem. Wyjechaliśmy na tydzień nad morze, zatrzymując się w hotelu. Pisaliśmy o tym we wpisie Pierwsze wakacje z psem. Przyznaję bez bicia, że klatkę kupiliśmy krótko przed wyjazdem, właśnie z myślą o nim. Bo pies miał zostawać na czas posiłków i jakiegoś basenu sam w pokoju. Dało nam to pewność, że nie zniszczy pokoju, nie dobierze się do kabli. Kompletnie nie mieliśmy pojęcia jak będzie się zachowywał pies sam w nowym miejscu.

Potem były kolejne wyjazdy, a klatka stała się elementem stałego wyposażenia. Co prawa wiem już, że Haker w nowym miejscu potrafi się zachować i bez klatki, ale czuję się lepiej, jak z nami jest. Niedługo czeka nas wyjazd, gdzie będziemy zameldowani w pokoju z innym psem i klatka jest wymagana.

Klatka też bardzo nam się przydała w trakcie rodzinnych świąt z czwórką dość małych dzieci. Hakerowi było strasznie trudno się wyciszyć i odpocząć. Pomagało zamknięcie w klatce z żujką. Dzieci wiedziały, że teraz pies ma spokój i nie zaprasza się go do zabawy, Haker nie czuł przymusu sprawdzania, co robią dzieci w innym pokoju, w kuchni, na górze i często zapadał w drzemkę.

Zniszczenia i bezpieczeństwo

Są to dwie strony medalu. Mimo naszej miłości do psa, raczej nie chcemy robić co chwilę remontów. Są psy, które faktycznie nie niszczą i dość spokojnie funkcjonują pod nieobecność właścicieli. Haker do nich nie należy. Od początku dał się poznać jako pies bardzo rodzinny, nie podobały mu się spacery z jedną osobą, chciał, żebyśmy wychodzili wszyscy. Nasze wyjścia z domu związane były z wyciem, a potem kombinowaniem. Mimo, że prowadziliśmy przyzwyczajanie psa do nieobecności, wychodziliśmy na chwilę, wychodziliśmy do innego pokoju, dawaliśmy smaczki, to i tak po powrocie znajdowaliśmy pobojowisko. Żeby jakoś ograniczyć zniszczenia opracowaliśmy system zabezpieczania domu. Nie przewidzieliśmy, że Haker będzie obgryzał nogi od stołu, wytargiwał kanapę na środek pokoju i zajadał gąbkę ze środka. Przyznam, że mocno się zestresowałam, czy czasem nie będzie trzeba mu tej gąbki wyciągać z żołądka i jelit. Nigdy więcej stresu. Fakt, początki samodzielnego zostawania w klatce też były dość trudne. Zastosowaliśmy metodę małych kroków, połączoną z wydawaniem smakołyków w klatce. Haker na szczęście zupełnie od początku nie miał jakiegoś lęku czy niechęci do klatki. Jak ją kupiliśmy, postawiliśmy ja w miejscu poszarpanego i częściowo zjedzonego posłania.

Mając klatkę zawsze możesz zamknąć w niej szczeniaki i spokojnie wypić kawę.

Narzędzie treningowe

Należy jednak pamiętać, żeby nie pomylić tego z karą. Przydało nam się do oduczania kręcenia się przy drzwiach, jak ktoś zadzwonił i skakania na gości (z tym nadal pracujemy, bo Haker ma kilka osób na które reaguje bardzo emocjonalnie).

Zaczęliśmy od nauczenia komendy na miejsce. Pokazywaliśmy klatkę, zachęcaliśmy do wejścia, wrzucaliśmy smaczki, nagradzaliśmy zainteresowanie klatką. Jak już umiał pójść na miejsce, zaczęliśmy używać tej komendy, gdy nie chcieliśmy psa kręcącego się pod nogami – przy szykowaniu jedzenia i jedzeniu, bo Haker jest złodziejem strasznym i kradnie ze stołu, z blatu. Łatwiej jest odesłać go do klatki, niż pilnować czy nic nie kradnie. Drugą sytuacją jest witanie gości. Pies ma komendę na miejsce i dopiero po tym, jak goście spokojnie zdejmą kurtki, wejdą do domu, może odbyć się witanie. To odsyłanie psa na miejsce po dzwonku zaowocowało pięknym uwarunkowaniem – Haker słyszy dzwonek i idzie do klatki.

Czy tego samego nie można osiągnąć z legowiskiem? W zasadzie tak, ale... zamykanie się przydaje. Są oczywiście psy, które po ogromnych ilościach treningów po prostu zostają na miejscu i czekają na komendę zwalniającą. U nas jest różnie. Haker lubi testować granice i gdy tylko zajmę się szykowaniem i krojeniem, wychodzi z klatki i kładzie się w okolicy stołu. Owszem, mogę go w kółko odsyłać, bo za każdym razem pójdzie na miejsce, ale czasem zwyczajnie brakuje mi czasu. Również w sytuacji witania gości zazwyczaj jest na tyle zamieszania, że wolę Hakera na chwilę zamknąć. Na początku oczywiście było drapanie i popisykiwanie, ale nagradzaliśmy ciszę, ignorowaliśmy awantury i teraz Haker spokojnie czeka aż drzwi się otworzę.

Brudzące i wielkie żujki

Haker czasem dostaje różne ciamkacze. Ponieważ traktuje klatkę jako azyl, zazwyczaj tam się z nimi udaje. Jest to wygodne, bo nie mam mowy o przypadkowym potrąceniu psa, który już teraz dobrze reaguje na naszą obecność w trakcie jedzenia, ale miał swoje fiksacje z bronieniem zasobów. Jeśli Haker ciamka jakieś szczególnie brudzące smaczki, to wolę żeby robił to w klatce na kocu lub ręczniku. Przynajmniej nie ciapie mi po podłodze.

Choroba

Jeszcze w tej sytuacji, na całe szczęście, nie musieliśmy klatki stosować, ale często zdarza się, że chory pies jest w klatce. Minimalizujemy mu przestrzeń i zapewniamy spokój.

Jak widać, klatka jest dla nas i Hakera dość istotnym elementem codzienności. Oprócz naszych powodów, jest też zwyczajnym legowiskiem, do którego Haker czasem sobie wchodzi i w nim przysypia. Swoje drugie ukochane miejsce ma w kąciku przy schodach i nawet jakiś czas temu myśleliśmy czy mu tam jakoś nie zabudować miejscówki i mieć klatki stacjonarnej w domu, a obecną mieć tylko wyjazdowo. Pomysł jednak upadł, głównie dlatego, że jest tam podłogówka i gdy jest włączona, Haker zdecydowanie unika tego kącika.

Czy każdemu polecam klatkę? Nie jestem ogólnie typem, który narzuca innym poglądy. Uważam, ze jest bardzo przydatna. Jeśli mamy nie do końca zabezpieczone mieszkanie, jeśli wiemy, że pies niszczy, jeśli ma problemy z wyciszeniem, odpoczynkiem, jeśli często wyjeżdżamy, to klatka według mnie jest niezbędna. Owszem, wiele sytuacji możemy przepracować, mając do dyspozycji tylko psie posłanie. Jeśli jednak dużo jeździmy i nocujemy w różnych miejscach - to bierzmy klatkę. Nam zapewni spokój, dla psa będzie kawałkiem domu. Ważne jest jednak, żebyśmy my byli do klatki przekonani. Jeśli sami będziemy traktować ją jak zło, schronisko, albo zamykać w niej psa za karę, to nic z tego nie będzie. Pies nie będzie chciał do niej wchodzić, a my będziemy się frustrować. Nigdy, przenigdy, nie wrzucamy psa do klatki na siłę i zamykamy w niej i pozwalamy, żeby siedział, piszczał i próbował się wydostać. Ale to chyba oczywiste, prawda?

Niestety klatka dla dużego psa też jest duża, co wiele osób zniechęca. Ale mnie udaje się zapakować na tygodniowe szkolenie z psem – ubrania, karma, smycze, zabawki i klatka w malutkiego Hyundaia i10, więc wszystko się da zorganizować. Cena klatki też nie jest strasznie wysoka, zwłaszcza, że sporo ładnych psich legowisk ma zbliżoną cenę.