Oto on. Bohater tej książki. Raptor – pies z piekła rodem i mój najlepszy przyjaciel. Poznaliśmy się pewnego chłodnego dnia, kiedy on miał siedem tygodni, a ja… No cóż, ja byłam dorosła. I wydawało mi się, że wiem, co robię.
(Psy z piekła rodem. Zdobywca świata)
Uwielbiam ten fragment. Zawsze zastanawiam się, czy da się przygotować na malamuta. Na psa rasy pierwotnej. Nasze psie decyzje były dość spontaniczne, choć wcześniej przeczesaliśmy całą dostępną literaturę, marzyliśmy, konfrontowaliśmy się z marzeniami, aż w końcu, jako dorośli ludzie nabyliśmy malamuta. A malamut to stan umysłu. I o tym jest ta książka, a właściwie książki, bo „Psy z Piekła Rodem”, to „Zdobywca świata” i „Odwiedziny w Raju”. Wyczekałam się na dodruk, bo pierwsze wydanie rozeszło się dawno i całkowicie i co jakiś czas próbowałam swych sił w licytacjach, ale ze skutkiem mizernym. W końcu się pojawił dodruk!
W pierwszym tomie poznajemy przede wszystkim Raptora, malamuta, od którego wszystko się zaczęło – miłość do północy, niespodziewane upadki i wypadki, kupa śmiechu, nieco łez i bycie domem tymczasowym. W tej książce śmiech przeplata się ze łzami. Ryczałam jak bóbr na początku przy okazji pociągu, potem ocierałam łzy wzruszenia, jak Inka znalazła dom. I przepraszam, ale parsknęłam śmiechem z fragmentu, jak Raptor zatrzymał się!
Jako osoba ze złamanym nosem w pełni sympatyzuję z tymi przygodami! Złamałam, bo Haker mnie bronił przed dzikami, które odwróciły się w naszą stronę. Mój dzielny psiak!
Zdjęcie Ani
Raptor to zdobywca. Zdobywa np. pożywienie – ze stołu, od gości, bo przecież skoro ktoś czegoś nie je, to należy to do psa! Haker ten tok myślenia w pełni popiera, a ja się tylko wstydzę, gdy kosmaty łeb pakuje się w talerz. Stan umysłu! Malamut! Nigdy, żaden ze znanych mi psów nie był tak bezczelny, a jednocześnie tak uroczy w tym złodziejstwie.
Drugi tom był dla mnie trudniejszy. Zresztą i opis książki już mówi, czego możemy się spodziewać:
Umiesz sobie wyobrazić życie pełne przemocy? Gaszenie papierosów na ciele, kopniaki, które łamią żebra, palce ucięte szpadlem? Albo poczucie osamotnienia po siedmiu nieudanych adopcjach w ciągu trzech lat?
Historia opisana na kartach tej książki jest prawdziwa. Została przekazana przez psy, w milczeniu, za pomocą pełnych obawy spojrzeń, blizn na ciele i na duszy, szczęścia lub smutku na pysku. I przez ludzi, którzy gościli je w swoim domu tymczasowym. To opowieść o dwóch beznadziejnych przypadkach: Nuce i Freyi, którym jednak się udało, bo miały dość siły i wiary, żeby ponownie otworzyć się na życie. I dlatego, że trafiły do „raju”.
(Psy z Piekła Rodem, Odwiedziny w Raju)
Ryczałam. Ryczałam jak bóbr przy Nuce i przy Frei. Pierwszoosobowa narracja jakoś mi podkreśliła ogrom nieszczęścia, które człowiek może wyrządzić drugiej istocie. Po prostu czułam ból tych psiaków, ich gasnącą nadzieję i potem powolne odbudowywanie szczęścia. Trochę humor poprawiła mi „Alaska”, czyli dom autorki i jej rodziny – psi raj, gdzie psy jedzą szarlotkę i pieczeń, a o wszelkie potrzeby dbają „Eskimosi”, ludzie, którzy rozumieją malamuty. W tym płaczu jednak były też uśmiechy, były westchnienia, gdy psiaki znajdowały te jedyne, najlepsze domy. Były też momenty śmiechu, zazwyczaj związane z psim złodziejstwem i przeróżnymi wypadkami spacerowymi. Jest to taki sympatyczny śmiech, jak znajduję podobieństwa między Hakerem a Raptorem.
Zawsze wydawało mi się, że można się przygotować do psa. Przecież czytałam o malamutach, wiedziałam na co się porywam biorąc rasę pierwotną. Wiedziałam, że mamy dobre warunki spacerowe-biegowe. A potem pojawił się Haker. I dowiedziałam się, że słowem kluczem jest „wydawało mi się”.
I jeszcze przypomniała mi się przygoda z wyławianiem Raptora z rzeczki, przy minusowej temperaturze. U nas była podobna akcja, tylko nieco cieplej. Haker radośnie przeskoczył rów z wodą i...utknął na drugim brzegu, bo bał się wrócić. Chcąc, nie chcąc wlazłam do wody po łydki i przeprowadziłam chłopaka na ścieżkę. Haker zadowolony, a ja dreptałam do auta jakieś 4 km z radosnym chlup, chlup, chlup. Ale jakie miałam nogi odmoczone. Kosmetyczki mogą się schować. :)
Kocham też opisy sesji zdjęcowych! Po prostu tutaj turlałam się ze śmiechu.
Pani Joanno, dziękuję za te książki. Dziękuję za to, co Pani zrobiła dla psów z Fundacji Adopcje Malamutów. Mimo łez przy czytaniu, w tych książkach jest cała masa nadziei! I to jest przecudowne. Czekam na tom trzeci.