Wiele razy wspominałam w różnych tekstach, że moje psiaki pracują za zwykłą karmę i bardzo rzadko używamy wszelakich smaczków. Dziś trochę będzie o tym, dlaczego tak działamy, co to jest motywacja pokarmowa i dlaczego jest ważna w procesie uczenia psa.

Motywacja to siła kierująca zachowaniem. Słownikowo możemy dużo sobie poczytać o definicji, a skrótowo:

Motywacja jest procesem regulacyjnym, który steruje zachowaniem tak, aby doprowadziło ono do określonego efektu (celu); wzbudzając energię do działania i ukierunkowując je na cel, motywacja organizuje pojedyncze reakcje w zintegrowany wzorzec oraz podtrzymuje aktywność podmiotu dopóki nie zostaną zmienione warunki, które ją zapoczątkowały; siła dążenia do określonego celu (siła motywacji) zależy zarówno od spostrzeganej wartości (atrakcyjności) celu, jak i subiektywnego prawdopodobieństwa (przekonania o możliwości) jego osiągnięcia. Warunkiem uruchomienia procesu motywacyjnego jest istnienie napięcia motywacyjnego (motywu) — wewn. stanu „niespełnienia” lub zakłócenia, połączonego z gotowością do działania - Słownik PWN

Motywacja pokarmowa, to bardzo skrótowo chęć do jedzenia. Jest ona tym silniejsza im bardziej jesteśmy głodni lub im większy smakołyk możemy otrzymać.

Gdy jesteśmy bardzo głodni będziemy dążyć do zaspokojenia głodu czymkolwiek – suchy chleb będzie rarytasem. Po obfitym obiedzie nasza motywacja pokarmowa będzie średnia, chyba że ktoś zaoferuje nam serniczek, torcik, czy inny ukochany przysmak. Szkoleniowo mówimy tutaj o deprywacji – wartość wzmacniająca nagrody jest tym silniejsza, im czujemy większy brak tego, czego używamy jako nagrody (jedzenia, smaczków)

Jeśli jesteśmy głodni i ktoś wymaga żebyśmy siedzieli i czekali na jedzenie i dopiero wtedy je dostajemy, to kolejnym razem jest duża szansa, że też posiedzimy i poczekamy. Zwłaszcza jeśli dodatkowo za bieganie, jedzenia nie będzie. Jedzenie w ten sposób wzmacnia dane zachowanie – siedzenie i czekanie.

Gdy jesteśmy najedzeni, to nie mamy potrzeby siedzieć. W szkoleniu mówimy wtedy o nasyceniu – wielokrotnie podany dany rodzaj nagrody (u nas jedzenie) sprawia, że zdobyło się jej wystarczająco dużo i traci się motywację do jej zdobywanie. Wartość nagrody i jej siła wzmacniająca spada. Po co mamy siedzieć i czekać na suchy chleb, gdy już zjedliśmy obiad?

Jak to przekłada się na pracę z psem i dlaczego cały czas piszę o jedzeniu? Jedzenie (i picie) to podstawowe potrzeby każdego organizmu, również psiego. Kiedy pies jest głodny, dąży do znalezienia czegoś do jedzenia. Wtedy wkraczamy my i oferujemy psu zaspokojenie głodu, pod warunkiem realizacji naszych poleceń. Barbarzyństwo? Są osoby, które tak właśnie reagują na pomysł lekkiego przegłodzenia psa przed zajęciami. Pomyślmy jednak o psach wolnożyjących czy bezdomnych. Gdy one czują głód uruchamiają cały łańcuch zachowań, który pozwala im się nasycić - węszą, polują, szukają. Nasze psy mają dość nudno - miska i tyle. Żadnych emocji, żadnego zdobywania, żadnego trudu. Taka miska, z czego nie zdajemy sobie sprawy, jest często powodem wybrzydzania przy jedzeniu. Wystarczy to samo jedzenie podać w ciekawy sposób, uciekać z nim, dać w kongu, czy innej zabawce i pies nagle je chętniej. Tak samo działa trening, pies chce jedzenie zdobyć, a dzięki naszym wymaganiom, musi trochę pokombinować. Dzięki temu mamy zadowolonego i zmęczonego psa, który w dodatku uczy się pewnych zachowań, które mu jedzeniem wzmacniamy.

Dlaczego jednak zwykłe jedzenie, a nie super smaczki? Przecież ten biedny pies musi pracować, więc trzeba mu jakoś wynagrodzić starania. Poza tym wydaje nam się, że pies nie będzie pracować za zwykłe jedzenie, skoro ma je po prostu dostępne. W efekcie mamy na zajęciach psy najedzone, które faktycznie nie mają ochoty nic robić – kto będzie się starał dla suchego chleba po obiedzie – albo psy, którym kupujemy coraz to bardziej wymyślne smaczki, żeby tylko coś chciały zrobić (pozdrawiam Darka i Radka z ich krakowską suchą).

Zamiast kombinować od razu ze smaczkami, zróbmy z psem trening w porze karmienia i dajmy mu normalne jedzenie – najłatwiej jest tu z suchą karmą i barfem, bo dajemy wtedy mięso pokrojone w kosteczkę, a po zakończeniu możemy podać do żucia mięsne kości na wyciszenie. Nieco trudniej będzie z karmieniem domowym, ale można ulepić jakieś kuleczki i je podmrozić żeby nie rozpadły nam się w saszetce. Wiele szkół prosi o przyjście na zajęcia z przegłodzonym psem, żeby wypracować w nim motywację pracy za jedzenie. Naprawdę dobrze się do tego dostosować, bo gdy przyjdziemy z najedzonym psem, to stracimy czas. Jak długo głodzimy psa? Zależy. Wybitne niejadki mogę pościć dzień wcześniej, innym wystarczy brak jednego posiłku. Mój Haker nie może być zbyt przegłodzony, bo jest wtedy tak zafiksowany na tym, żeby już dostać jeść, że nie bardzo słucha co do niego mówię. Karmię go więc połową porcji, a resztę dostaje w treningu.

Gdy mamy lekko głodnego psa, to pracuje on za zwyczajne jedzenie. Jest to oszczędność dla nas, bo karma jednak wyjdzie nam taniej niż wymyślne smaczki. Będzie to też zdrowsze dla psa, bo wiele „smaczków treningowych” jest dość kaloryczna. Smaczków nie można też podawać dużo, a na samym początku treningów, nagradzamy psa bardzo często, za każde poprawne wykonanie zadania. Później dopiero wprowadzamy nadgradzanie losowe - budzimy w psie duszę hazardzisty.

Gdy pies pracuje na zwykłą karmę, mamy super tajną broń, czyli „super smaka” – smaczki treningowe, pokrojone parówki, pasztet, mięsko. Przydadzą się, gdy pies ma spadek formy i nie bardzo chce pracować albo gdy wykona jakieś zadanie super idealnie i chcemy mu to pokazać. Gdy pies zawsze dostaje super smaczki, to pozbawiamy się sami fajnego wzmacniacza zachowań i wpadamy w spiralę poszukiwania ciągle nowych lepszych smaczków. Zdecydowanie sensowniej jest pracować na karmie, a smaczki trzymać na specjalne okazje.

O co chodzi z hazardem? Wyobraźcie sobie, że jakiejś grze losowej za każdym razem wygrywacie jednego cukierka – maszyna się kręci i cukierek, kręci – cukierek. Za każdym jednym razem. Robi się trochę nudno, prawda? Znacznie ciekawiej jest, gdy nie mamy pewności, czy będzie cukierek. Raz jest, dwa razy nie ma, dwa razy jest, raz nie ma. Wkręcamy się coraz bardziej i powtarzamy zachowanie – zakręcenie maszyną. Tę zasadę stosujemy też w treningach z psem, gdy już go nauczymy wykonywać dane zachowanie. A dodajmy do tego super nagrodę – cukierek, nic, cukierek, sto tysięcy złotych, a potem znów cukierek, nic, nic, sto tysięcy - brzmi jeszcze bardziej kusząco, prawda? dla psa również, tylko cukierkiem jest zwykła karma, a stoma tysiącami - paróweczka.

Czy psy nagradzamy i wzmacniamy zachowanie jedynie jedzeniem? Nie. Oprócz motywacji (nagrody) pokarmowej, dla psa równie ważna jest:

  • nagroda zabawą, np. wspólne przeciąganie szarpaka,
  • nagroda socjalna, czyli pochwała słowna, głaskanie, drapanie, przytulenie
  • nagroda środowiskowa, pozwolenie psu na węszenie, zabawę z innym psem, swobodne bieganie i eksplorację terenu.

Nie musimy się więc obawiać, że jak zaczniemy psa nagradzać jedzeniem, to będziemy skazani na wędrowanie z saszetką pełną jedzenia. Mamy naprawdę spore możliwości.

A co jeśli nie je? Przyczyn może być kilka. Pies jest najedzony – głodzimy go. Pies nie jest skupiony – próbujemy uciekać przed nim, trzymając rękę ze smakami pod pyszczkiem, możemy też rzucać psu smaczki, układać z nich ścieżkę do przejścia. Wiele psów wkręca się wtedy w pogoń za jedzeniem – w końcu jest to taka namiastka polowania.

Skoro mogę nagradzać dobrym słowem lub zabawą, to po co motywacja pokarmowa? Motywacja pokarmowa bazuje na podstawowej potrzebie psa – zaspakajaniu głodu. Każdy, nawet najbardziej lękliwy, wycofany pies, prędzej czy później będzie tak głodny, że zacznie jeść. Oczywiście może być tak, że dla jakiegoś psa w treningu fajniejszym wzmocnieniem jest zabawa, albo możliwość pobiegania po wykonaniu zadania. Korzystamy wtedy z tego. W końcu jako ludzie mamy umiejętność obserwacji, analizy sytuacji, dopasowywania rozwiązań. Jednak jedzenie jest po prostu bardzo wygodną formą nagradzania.

Skąd wiemy, że pies ma już motywację pokarmową? Najważniejszą wskazówką jest to, że nasz pies jest w stanie jeść w każdej sytuacji – dworzec, wśród innych psów, w tłumie ludzi. Daje nam to możliwość odwrócenia uwagi od innych bodźców właśnie za pomocą spokojnego wydawania jedzenia. Podobną sytuacją jest jedzenie, gdy pies się stresuje. Wtedy wydawaniem smaków pomagamy mu się uspokoić. Przykład? Haker jako młody psiak, koszmarnie nakręcał się na widok innych psów. Były one dla niego dobrem najwyższym – był pies, trzeba było się z nim witać, biec do niego. Było to męczące dla nas obojga. Gdy jednak Haker zaczął regularne treningi, tak bardzo wkręcał się w zdobywanie nagrody, że kompletnie ignorował inne psy. Mieliśmy nawet sytuację, gdy Haker siedział, a z tyłu podszedł inny pies – Haker zarejestrował jego obecność, kątem oka kontrolował co on robi, ale ten pies nie był go w stanie wybić z tego siedzenia.

Przekonałam? Macie zrobioną motywację pokarmową? A może nie zgadzacie się i macie inne metody? Jestem ciekawa waszych opinii.