Ostatni tydzień był dla mnie mocno aktywny. Zaczęłam prowadzić zajęcia w szkole Psowaty.pl, co wymagało uporządkowania wielu spraw. W ramach relaksu wybrałam się też na spacer z Ergutem i znajomym malamutem, który niestety nie był relaksujący, bo dla mnie skończył się dwoma szwami na łydce. Ugryzł mnie pies. Dlaczego?
Bo nie zapanował nad emocjami. To chyba jedyne wytłumaczenie sytuacji. Gdy dotarliśmy na miejsce spotkania, chłopak był podekscytowany, że zaraz będzie spacer, chwilę trwało zakładanie szelek. Możliwe, że go to podminowało, jednak nie było widać, że coś jest nie tak. Ruszyliśmy i kawałeczek dalej do płotu podbiegł pies, dzikie ujadanie, Ergo próbujący podbiec, znajomy pies (nie lubiący szczekacza) też wyrywa – do psa, ratować Ergo? Nie wiadomo do końca, w każdym razie pomiędzy znajduję się ja, a chwilę później na mojej nodze zaciskają się psie zęby z warkotem. Psiaki na smyczach, opiekunka ściągnęła malamuta, ja sprawdzam nogę, bo w sumie byłam przekonana, że będzie jedynie wieeelki siniak. Niestety okazuje się, że 40 kilogramów psa ma jednak swoją siłę.
No i tak myślałam o tej sytuacji, czy ona była niezwykła? Z jednej strony tak. Znamy się z psem długo, wiem jaką ma swoją gorszą stronę, mieliśmy razem wiele sytuacji, które potencjalnie mogły być konfliktowe i nigdy do żadnych sporów nie doszło. Przy każdym spacerze się witaliśmy, głaskaliśmy. No i jak to tak, gryzie?
Z drugiej strony pies w emocjach może zachować się w sposób nieprzewidywalny. Psiak nie wyżyłby się na opiekunce, a Ergo był kawałek dalej. No cóż, moja łydka była najbliżej.
Co dalej? Technicznie to SOR, w przypadku znanego psa ze szczepieniem przeciw wściekliźnie unikamy zastrzyków. Jeśli nie ma się ważnego szczepienia przeciw tężcowi, to taki zastrzyk otrzymamy w pakiecie. Opiekun psa natomiast musi się zgłosić do weterynarza na obserwację. Odbywa kilka wizyt.
Emocjonalnie? To najtrudniejsza część. Dla opiekunki malamuta sytuacja ta była jeszcze trudniejsza niż dla mnie. U mnie prosto, zaopatrzyć ranę i tyle. U niej – rozmyślanie, co dalej, dlaczego tak się stało, jak takim sytuacjom zapobiec i też taka utrata zaufania do własnego psa i jego zachowań. Malamut ten jest naprawdę psiakiem charakternym, mającym kilka niefajnych doświadczeń z ludźmi, czasem ma problem z opanowaniem emocji. Jak można pracować? Bardzo podobnie jak z moim Hakerem – znaleźć fajne wspólne aktywności, które będą psu dostarczały dużo radości. Szczęśliwy i wyluzowany pies raczej nie będzie gryzł w takiej sytuacji, bo będzie miał zbyt fajny humor. Druga: praca z emocjami i frustracjami. Trzeba pozwolić psu lekko się frustrować i natychmiast sytuację kończyć i dać psu zrealizować akcję. Oczywiście nie może to być sytuacja typu: chcę gryźć, przytrzymam psa przez 10 sekund i pozwolę ugryźć, a raczej – pies chce miskę, każę mu zaczekać i daję miskę.
Czy takim sytuacjom można zapobiec? Tej konkretnej byłoby ciężko. Trudno było przewidzieć, że znany pies zachowa się w taki sposób. Gdybym miała cień podejrzenia pewnie zwracałabym na niego większą uwagę, trzymała się w większej odległości. Niestety z takimi zachowaniami pracuje się bardzo trudno. Zwłaszcza, że sytuacja my i pies szczekający za płotem to nie była nowa sytuacja. Prawie zawsze mamy do czynienia na spacerach z takimi sytuacjami i nigdy nie wywołała ona takich reakcji. Gdyby pies przejawiał chęć do gryzienia wcześniej, zawsze przy psach przy płocie, można by aranżować takie sytuacje i w odpowiedniej odległości zacząć skupiać uwagę psa na sobie, nagradzać, próbować zamienić negatywne emocje towarzyszące sytuacji w emocje neutralne, a nawet pozytywne. Tutaj nie mamy tego komfortu, możemy odbyć znów kilkanaście takich spacerów i będzie luz.
Na drugi dzień po naszej przygodzie miałam zajęcia dla dzieci z komunikacji psa, unikania podchodzenia do obcych psów i bardzo ogólnie – profilaktyki pogryzień. Niestety czasem może to nie wystarczyć. Psy mają zęby i czasem gryzą. My czasem też wybuchamy niezbyt adekwatnie do sytuacji.