... Nie ma ani jednego. 28 września przyjechała do nas łajka. Haker z jedynaka zamienił się w starszego brata. Wcześniej chłopaki byli na zapoznawczym spacerze i spędzili trochę czasu razem na ogrodzie w hodowli. I właściwie tyle. Po przyjeździe do nas Ergutek był przez chwilę niepewny, zwłaszcza, że Haker przywitał go ze swoim malamucim entuzjazmem. Jak na mnie biegnie rozpędzony malamut to też nerwowo przełykam ślinę. Po chwili jednak zapanowała zgoda i okazało się, że to właściwie młody goni starszego.

Wiedziałam, że problemem będzie jedzenie. Nie wiem czy kiedyś odważę nakarmić się chłopaków w miskach obok siebie, ale tak naprawdę nie mam takiej potrzeby. Duża część jedzenia jest u nas wydawana w treningach, z ręki, w zabawkach. Wtedy izoluję chłopaków – jeden w klatce albo w drugim pokoju. Dla Hakera na początku posiłki były mega nerwowe. Zaczął znów łykać swoją porcję, a potem pędził w kierunku Erga, żeby zjeść i jego chrupki. Wróciłam więc do miski spowalniającej, maty węchowej i wydawania posiłków z ręki. Nie ma za to problemu przy nagradzaniu. Jak podaję karmę psiakom z ręki nie ma zgrzytów. Początkowo młody miał zapędy z pchaniem ryjka między moją rękę a pysk Hakera żeby przejąć chrupkę, ale szybko nauczył się, że nic tym nie zyska. Podziwiam Hakera, bo w tej sytuacji zachowywał spokój i chyba nawet nie było jakiegoś warknięcia. Dla pewności wołam po imieniu i dopiero daję chrupkę. Chłopaki dzięki temu wiedzą, kto dostanie i grzecznie czekają.

Poprawa jest w zachowaniu na ogrodzie, gdzie mają treningi i czasem rozsypuję chrupki. Raz zapomniałam o tym i puściłam ich luzem i pobiegli wąchać trawę i nawet kilka zagubionych chrupek było. Bez warknięcia.

Oczywiście nie było zupełnie różowo, mieliśmy spięcie. Po jedzeniu zabrałam miski, ale Haker jakoś się zafiksował, żeby pójść do klatki młodego sprawdzić, czy coś tam zostało. W tym samym czasie młody wbiegł z nim do klatki. Psy się w wejściu zaklinowały, w dodatku Haker był w fiksacji „tam jest żarcie” i w efekcie złapał młodego. Ergo pisnął, odskoczył, Haker połączył się z rozumiem i po 5 minutach znów byli najlepszymi kuplami. Sytuacja mnie mocno zestresowała, bo w końcu, kurcze, dorosły pies szczeniaka mi atakuje. Hakera chyba jednak to też jakoś ustawiło, bo wyraźnie od tego momentu zmniejszył świrowanie jedzeniowe. Pracujemy nad tym codziennie i wyraźnie widzę poprawę. Jednak nie mam zamiaru prowokować konfliktów i nie ryzykuję póki co zmniejszania dystansu. Nie dla nas psiaki bawiące się wspólnie na macie węchowej, czy z butelkami. Może kiedyś, kiedyś...

Druga niefajna rzecz Hakera, to jego emocje. Jak było wokół dużo psów wpadł w taki jakiś entuzjazm, że jak młody podbiegł go zaczepić, to chciał go przegonić łapaniem za kark. Ponieważ też znam emocje Hakera, to był w kagańcu, Ergo nawet nie zauważył, że coś się tam działo. Za to chwilę później jak owczarka berneńska postanowiła popasać Ergutka i zaczęła go szczekaniem zaganiać, to Haker momentalnie wkroczył między nich. Młodszego brata tylko on może bić, innym wara. Mam wrażenie, że to trochę jak z ludzkim rodzeństwem.

Widzę, że to na szczęście też się uspokaja, Haker jednak nie wyładowuje już emocji i energii na młodym. Za takie rzeczy zresztą ja burczałam.

Generalnie mamy bajkę na razie. Jest dużo wspólnej zabawy, gonienia, tarmoszenia. Ergo ma świetne strategie, zaczaja się na Hakera i jak on przebiega, wyskakuje i go dogania. Chyba kolorystyka borderowa mu uderzyła do głowy, bo ma momenty że pasie Hakera skubiąc go po pęcinach. Teraz widzę, jak dobrze mieć psy w tym samym typie, ze zbliżoną formą zabawy. Na Ergo nigdy nie zrobiły wrażenia zapasy i podgryzanie. Ma dokładnie ten sam styl zabawy więc chłopaki się w tym cudnie odnaleźli. Kilka pierwszych dni było ciężkich, bo Haker zachowywał się tak, jakby młody miał mu zaraz zniknąć i chciał się bawić cały czas i musiałam wkraczać i trochę hamować ilość szaleństw. Teraz jest już spokojniej, do obu dotarło, że jak idziemy na smyczy, to nie ma zaczepiania i zabaw. Szaleństwa mamy w ogródku lub na polach.

Zaliczyliśmy też pierwszy bieg. Haker mnie ciągnął na pasie, a młody szalał obok. Przebiegliśmy i pospacerowaliśmy w ten sposób nawet jakieś 2 km. Haker na dzień dobry szarpnął mnie z całej siły w pogoni za Ergo, bo był przyzwyczajony, że biegają wspólnie. Szybko jednak skojarzył amortyzator z biegiem ze mną i było super. Haker ładnie trzymał napiętą linkę, a młody trochę biegł, trochę wąchał, trochę szalał i cały czas bardzo się nas pilnował.

Najwięcej cyrku miałam z nauczeniem siebie trzymania dwóch smyczy. Problem był na początku, gdy psiaki szalały cały czas, a sam Ergo dopiero się uczył chodzić na smyczy. Teraz mamy całkiem dobrze ogarniętą luźną smycz. Oczywiście z Gutkiem jeszcze sporo pracy w tym temacie i ma jeszcze czasem zapędy zaczepiania Hakera, ale wtedy Haker dostaje komendę „naprzód” i odchodzi na długość smyczy, a Erga przytrzymuję krócej. Udaje się też spokojnie minąć psy i koty. Oczywiście jeszcze tutaj dużo pracy, żeby było to wszystko faktycznie na luzie, ale początki mamy niezłe.

Teraz mogę już więcej powiedzieć o samym Ergutku. Funduję mu sporo rozrywek. Po niespełna dwóch tygodniach u mnie, pojechaliśmy razem na Canid – pies ratowniczy i moje praktyki. Tak naprawdę przez ten wyjazd o mało nie zrezygnowałam z Gucia. Wydawało mi się szaleństwem zabrać szczeniaka po niecałych dwóch tygodniach u mnie na wyjazd na 10 dni, gdzie było wiadomo, że chłopaki będę też trochę czasu sami w jednym pokoju. Wyjazd jednak okazał się super. Tak naprawdę to była cudowna socjalizacja dla szczeniaka. Fajne stabilne psy, a w ośrodku: konie, kozy, owce, koty. Udało się też trochę popracować z młodym i muszę przyznać, że póki co chłopak bardzo entuzjastycznie podchodzi do szkoleń. Jestem jednak ostrożna w prognozach, bo mały Haker też pracował cudnie, a potem zmalamuciał i uznał, że on nie owczarek i mam się wypchać z tym obedience całym.

U Erga widać cechy psa myśliwskiego. Niesamowicie pracuje nosem, a na spacerach potrafi się kompletnie zawąchać w trop. Haker niuchnie i stwierdzi: „o, sarna”, a młody: „O, sarna, sarna, sarna! Idziemy szukać, tam jest, lecę, pędzę!!” Mocno myślę o puszczeniu go w nosework, zwłaszcza że pierwsze próby detekcji – szukanie jedzenia ukrytego w pachołkach z dziurką – zrobił śpiewająco i nawet nauczył się oznaczać. Mocno też zastanawiam się nad dalszą pracą z Asią i Zoosferą i przygotowaniem Gutka do egzaminu zerówkowego na psa ratowniczego. Mamy kupę czasu, bo pies musi mieć ukończone 2 lata, żeby w ogóle móc do tego przystąpić, ale też jest masa rzeczy do nauczenia. Na razie bawiliśmy się na zjeździe, a potem na psim wybiegu przeprowadziłam Ergutka po belce na którą trzeba było wejść i zejść po pochylni. Trochę się bał wysokości, ale bardzo chętnie próbował.

Na ćwiczeniach z pozorantami zrobił też pierwszy krok w oznaczaniu znalezionego – szczeknięciem. Tak naprawdę chciał już dostać chrupkę, ale tak wyglądają ćwiczenia. Planujemy jeszcze zrobić socjalizację w przedszkolu zaprzyjaźnionym, chociaż dzieci moje psiaki mają na co dzień.

Gucio też postanowił być stróżem. Gdy zobaczy kogoś chodzącego po łące za naszym płotem potrafi oszczekać. Jednocześnie nie nadużywa szczekania, szybko przyzwyczaił się do rutyny sąsiadów, okolicznych psów i reaguje na nie spokojem. Na nietypowe zachowania jednak reaguje szczekiem. Co ciekawe Haker czasem się dołącza. Mój cichutki malamut się rozgadał i wtóruje swoim „auuuu, auuuu”.

Zaskoczyło mnie, że Gutek też bardzo chętnie nosi coś w pysku. Haker nigdy nie pojął dlaczego noszenie patyków i aport jest fajny. Nauczyliśmy się aportu do egzaminu, ale widzę, że Haker tylko czeka, żeby już go mi oddać. Powoli chciałabym coś przedłużyć to trzymanie, ale nie wiem, czy nam się to uda. Za to Ergo chętnie trzyma w pysku piłkę, a ostatnio podniósł z ziemi szyszkę i przeszedł z nią ponad pół spaceru. Planuję wiec zakup czegoś do zagryzania – albo jakiś mały jutowy gryzak albo aporcik drewniany i zobaczymy dokąd nas to zaprowadzi.

Haker zdecydowanie zyskał na bracie w domu. Widzę, że bardzo brakowało mu psiego towarzystwa. Jest między nimi trochę zazdrości o moją uwagę, ale zazwyczaj kończy się ta zazdrość wspólną zabawą. Uwielbiam patrzeć na ich szalone gonitwy, zapasy. Podziwiam jak Haker potrafi się delikatnie bawić i jak młody sprytnie wykorzystuje swoją szybkość żeby złapać Hakera za nogę i przewrócić. Zauważyłam też rywalizację „na grzeczność”. Jak ich wołam, to czasem robią wyścig, który będzie szybciej koło mnie. Jak przychodzi czas wycierania łapek po spacerze, to Ergo niemal wpycha mi łapki w ręcznik, jak najpierw wycieram Hakera. Haker akurat nie znosi tego wycierania. Ogólnie Ergo jest mniej problemowy w pielęgnacji. Czesanie, wycieranie, wyciąganie rzepów jest spoko. Trochę się niecierpliwi, ale nie protestuje. Haker od początku był negatywnie nastawiony na czesanie, wycieranie, mimo, że robiliśmy to od samego początku i często były przy tym nagrody. Niedawno zaczął znosić czesanie, a nawet czasem wyraźnie miał z tego frajdę. Jednak łapki zaakceptował chyba dzięki Gutkowi. Zobaczył, że nie jest osamotniony w tym cierpieniu.

I prawie na koniec kennel. Ergo przyjechał do nas, wszedł do domu i poszedł do kennela. Pierwszej nocy się tam ułożył do spania, tam też dostaje jeść. W związku z tym kennelek jest jego wielką miłością, a ja jestem bardzo z tego powodu szczęśliwa, bo spokojnie mogę go w nim zostawić. Haker, który już od pewnego czasu klatki nie używał, nagle sobie też przypomniał o miłości do niej i zdarza się, że mam dwa psy drzemiące w jednym kennelu. Ergo jest już tak ogarnięty, że jak szykuję jedzenie w miskach, to sam idzie czekać do klateczki. Hakera pod tym względem do tej pory nie udało mi się nauczyć spokojnego czekania. Niby idzie na miejsce, ale jak wejdę do spiżarni, gdzie jest karma, to podbiegnie pod drzwi i znów mamy odsyłanie. Kilka razy zdarzyło mi się schować miskę, bo był wrzask i rzucanie się mi pod nogi. I tak od dwóch lat uczymy się spokojnego czekania na posiłek. W przypadku Ergo zajęło to dwa tygodnie. Ergo na szczęście podchodzi do jedzenia na luzie. Można zabrać miskę, smaczek, zupełnie nie czuje potrzeby bronienia przed człowiekiem. Przypuszczam, że gdyby jadł, a Haker był luzem, to byłaby afera, ale raczej dlatego, że Haker starałby się młodego odgonić. Na spacerach zdarza się mu coś złapać, ale chętnie puszcza, często na samą komendę, a jak nie, to delikatnie wyjmuję z pychola.

Dużo pracy wymaga jeszcze przyzwyczajenie do samochodu. Ergo panicznie boi się wsiadania, wysiadania i być w stojącym samochodzie. Sama jazda już może być i nawet trochę przysypia. Samochód napawa go takim lękiem, że gdy stoi na podjeździe, Ergo boi się przejść obok i napina smycz chcąc jak najszybciej auto minąć. Gdy pierwszy raz pojechaliśmy do lasu, to gdy wysiadł w panice miał ochotę pędzić przed siebie. Miałam chwilę grozy, czy na pewno nie wywinie się z obroży. Pomalutku jednak jest coraz lepiej. Widać, ze Ergo przezwycięża swoje strachy. Zaczyna nawet sam do auta wskakiwać bo wie, że zazwyczaj jazda oznacza jakąś przyjemność - spotkanie z innymi psami, spacer, las, swobodne bieganie. Początkowo bardzo bał się też przejeżdżających ciężarówek i wszystkich samochodów po zmroku. Teraz ledwo je rejestruje. Myślę, że niedługo z autem będzie podobnie.

No i mamy już sukces toaletowy. Wszystkie potrzeby załatwiane na zewnątrz i sygnalizowanie popiskiwaniem pod drzwiami potrzeby wyjścia. Praca w domu bardzo ułatwia naukę czystości, bo można co dwie godziny wychodzić i przyzwyczaić psiaka do sikania na trawkę. Wiadomo, że mały pies nie ma szans wytrzymać naszego 10-godzinngo pobytu poza domem, co niestety się zdarza. Dorosłemu psu też sprawia to trudność. W takiej Szwecji np. jeśli pies pozostaje sam powyżej pięciu godzin jesteśmy zobowiązani zatrudnić psiego wyprowadzacza.

Cieszę się, że się psiaki dogadały, może kiedyś kwestie jedzeniowe też ogarną. Ja z kolei muszę jakiś dziennik treningów wprowadzić, żeby pilnować regularności naszej pracy, poprawiać błędy, ale też żeby pilnować siebie i nie chcieć za dużo, bo widzę, że mam znów zapędy, żeby robić wszystko naraz.

I jeszcze - najlepszym gryzakiem dla wypadających szczenięcych zębów jest... futro starszego brata! Najlepiej widać traci się zęby na zimowej kryzie malamuta. ;) Dobrze, że mam psy w tym samym typie, bo naprawdę super dogadują się w zabawie.