Te wakacje spędzamy podróżniczo, Haker zwiedził już góry, Solinę, a teraz wybraliśmy się nad Bałtyk. Jednak, żeby nie było tak zwyczajnie, Bałtyk zwiedzaliśmy od drugiej strony, czyli była wycieczka do Szwecji. Przygotowania zaczęliśmy znacznie wcześniej, zwłaszcza, że strony internetowe wprowadziły mi niezły mętlik w kwestii tego, co potrzebuje pies przekraczający granicę. Zaczęłam od strony safe-animal, gdzie mamy zarejestrowany chip. Wyczytałam tam, że musimy zbadać przeciwciała w kierunku efektywności szczepienia p. wściekliźnie. Udałam się więc z tym do weta. Wetka bardzo się zdziwiła i kazała sprawdzić czy na pewno, bo badanie jest kosztowne, a jest przekonana, że już tego wymogu nie ma.
Zaczęłam więc szukać dalej. Trafiłam na Makulskich i Warszawską Izbę Lekarsko-Weterynaryjną. Jednak jeszcze w innych miejscach znalazłam, że musi być informacja o odrobaczeniu. W końcu wybrałam się ponownie do weta, wyrobić paszport. Przy okazji Haker został zbadany, sprawdziliśmy czy czip jest na miejscu i czy się da go odczytać i wyrobiliśmy paszport. Awaryjnie też Hakera odrobaczyłam. Planowałam wprawdzie tym razem nie odrobaczać już na ślepo, ale uznałam, że skoro mamy być za granicą i mają to sprawdzać, to już trudno. Tutaj mieliśmy mały zgrzyt z wetem, bo badał nas ktoś inny, a paszport miałam odebrać kolejnego dnia. W paszport nie zostało wpisane odrobaczenie, a gdy o to spytałam, to wet mi powiedział, że odrobaczenie ma być dzień prze wyjazdem i muszę jeszcze raz przyjść, odrobaczyć i wpisać. Wkurzyłam się, bo właśnie podałam na ślepo tabletkę i nie uśmiechało mi się podawać za 5 dni (bo tyle zostało do wyjazdu) kolejnej. Zaczęłam więc znów grzebać w necie i znów znajdować informacje o badaniu w kierunku przeciwciał i miałam już moment niechęci do jechania gdziekolwiek. W końcu poszukałam w szwedzkich źródłach i się uspokoiłam, że mamy wszystko co potrzeba.
Informuję więc wszem i wobec, że wymagane do wyjazdu z psem do Szwecji z Polski są:
- chip
- paszport (koszt 100 zł), wyrabiany po badaniu psa i sprawdzeniu chipa. Sprawdźcie, bo nie każdy wet może wystawić paszport
- ważne szczepienie p. wściekliźnie. Jeśli pies nie był zaczipowany przed szczepieniem, czeka nas powtóra szczepienia. Szczepienie zostanie wpisane w paszport
- Psa trzeba zgłosić celnikowi na granicy. W praktyce na granicy duńsko-szwedzkiej przy sprawdzaniu dowodów (tak, mimo Schengen na tej granicy jest kontrola paszportowa!) zapytaliśmy gdzie mamy zgłaszać, ale okazało się, że nie trzeba i życzono nam miłego pobytu.
I to tyle! Proste, prawda?
Kolejną kwestią było sprawdzenie przepisów odnośnie przewozu psów w aucie, tu wszystkie strony były zgodne – pies ma być zabezpieczony, ale nie ma wymogu klatki. Ponieważ w jedną stronę jechaliśmy lądem (i mostem) przez Niemcy i Danię, to sprawdzałam przepisy również w tych krajach. Haker podróżuje w szelkach guardach w bagażniku z linką, która jest przymocowana do kratki, lub w tyłu na kanapie też w szelkach, ale wtedy z linką wpinaną w uchwyt, takim psim pasem bezpieczeństwa.
Ze Szwecji wracaliśmy nocnym promem Polonia z Unity Line. Przy podróży promem ze zwierzęciem musimy wykupić kajutę. Nie możemy sobie płynąć bez niej. Warto rezerwować wcześniej, bo jest ograniczona liczba zwierzęcych kabin.
Uwaga! Nie da się „psiej” kajuty zarezerwować przez internet, jedynie telefonicznie.
Na prom zwierz ma być wprowadzony w kagańcu i na smyczy, jak się wychodzi z kabiny, to też obowiązuje kaganiec i smycz. Do zwierząt dostępna jest kuweta. Jest ona mocno rozczarowująca – przy wielkości Polonii, naprawdę można było poświęcić nieco więcej miejsca na psią toaletę. Jest ona naprawdę maleńka, wysypana żwirem i jest jeszcze postawiony pieniek dla psów do podsikania. Haker się załatwił, ale minę miał bardzo nietęgą. Ewidentnie mu nie pasowało. Na szczęście można przy nocnym rejsie wyjść z psem przed wjechaniem na statek (przed 22) i potem po zejściu (od 7). Sam rejs minął spokojnie, wszyscy padliśmy spać. Co ciekawe, w zwierzęcej kabinie jest legowisko dla psa. Haker je olał (na szczęście nie dosłownie) i położył na podłodze.
Jeszcze w kwestii formalności – przy wejściu na prom trzeba podpisać oświadczenie o przyjęciu do wiadomości regulaminu przewozu zwierząt. W/g niego oficjalnie poza wejściem i zejściem z promu pies może jedynie poruszać się na trasie kabina-kuweta. Na szczęście kuweta jest na niedużym tarasie widokowym, można więc pooglądać morze z psem.
Nic ciekawego to płynięcie
A sam pobyt? Haker nie ma najmniejszego problemu ze zmianami miejsca pobytu. Dość często jeździmy, odwiedzamy rodzinę, zatrzymujemy w hotelach i dla chłopaka jest to już coś normalnego. Zazwyczaj idzie spać w tym samym pomieszczeniu co my, zazwyczaj olewa zabierane kocyki. Lokalizuje miski, chłodek i już.
Tym razem niewiele zwiedzaliśmy, więc trudno mi powiedzieć, jak wygląda kwestia pies i duże miasto w Szwecji. Mieszkaliśmy na kompletnej nadmorskiej prowincji i tam było sympatycznie. Sporo osób zaczepiało nas, dopytywało o rasę i czy psu nie jest gorąco. Ani razu nie był białym owczarkiem szwajcarskim. Kilka razy bawił się z innymi psami – najwięcej śmiechu miałam z zabawy z roczną sznaucerką olbrzymią, która doskakiwała i łapała Hakera za uszy. Chłopak zupełnie takiej zabawy nie znał i stał bezradnie w piasku. Po chwili jednak się dogadali. Namówił też labradorkę na wspólną ucieczkę do morza. Uciekł też do pasących się krów, co opisałam już na FB.
Pusta plaża o poranku
Plaże były względnie puste, byliśmy na co dzień na psiej plaży, ale psy widywałam też na innych plażach (niby są zakazy zabraniające plażowania psów od czerwca do września, ale ustawione tak, że idąc z parkingu do plaży żadnego się nie mija). Może zakaz dotyczy faktycznie plażowania psa ze względu na upał, a spacerować wolno (żart!).
Większość psów faktycznie chodzi na smyczy, ale są też biegające z państwem luzem. Idąc przez małą wioskę uderzyła mnie cisza... nie było nigdzie widać i słychać jazgotaczy przypłotowych. Ze sprzątaniem po psie jest różnie. W miasteczku portowym wszystkie trawniki uprzątnięte, co kawałek kosze na psie odchody, torebki papierowe przy nich. Na naszym zadupiu kupy psie były widoczne. Sporo właścicieli siedziało z psiakami w kawiarniach ale były to raczej małe psy. Haker poruszał się bez kagańca i nikt nie zwrócił nam uwagi ani nie wpadał w histerię z tego powodu. Było po prostu normalnie. Nienormalna była tylko pogoda, bo jednak codziennie 30 stopni wykańczało i psa, i nas, zwłaszcza, że tam słońce zachodzi później i około 19 jest nadal gorąco. O 7 rano słońce już wysoko i też grzeje. Na szczęście Bałtyk zapewnił Hakerowi nieco ochłody i zabawy, a ja w sumie się cieszę, że to morze nie jest jakoś mocno zasolone i nie trzeba było później z futra wyczesywać soli.
Nasze wyposażenie wakacyjne:
- smycze
- szelki, w tym guardy do samochodu i easy walk, jakby się chłopakowi chciało szarpać
- obroże z numerem telefonu
- pas do biegania
- linka
- amortyzator
- kocyk
- ulubione zabawki
- karma
- smaczki
- Dia Dog i probiotyk psi
- miski
- miska turystyczna, nasza ulubiona TrueLove
Polecam Szwecję na pewno, ale warto wziąć pod uwagę możliwości własnego psa: czy lubi podróżować, czy nie przeszkadza mu spanie w obcych miejscach. Jeśli nie, to Szwecja jest fajnym kierunkiem z psem, a formalności są jak najbardziej do przejścia. Nie zdecydowałabym się na lot samolotem. Jakoś nie umiem się pogodzić z nadawaniem psa do luku bagażowego.